[ Pobierz całość w formacie PDF ]

że już jej nie pożąda.
106
CAROLE MORTIMER
Lecz w takim razie dlaczego chce, żeby towarzyszyła mu na tym przyjęciu w Paryżu? Potrząsnęła
głową.
- Nie jestem pewna, czy udałoby mi się zwolnić ze szpitala na cały weekend.
- Daj spokój, Darcy. Nawet ktoś tak oddany pracy jak ty może przecież wziąć sobie urlop
- zauważył.
Naturalnie, miał rację. Mogłaby poprosić któregoś z kolegów, aby ją zastąpił...
Nie okłamuj się! - zganiła się w duchu. - W istocie, po prostu nie ufasz sobie na tyle, by wyjechać
gdziekolwiek z Lukiem!
- Oczywiście pokryję wszelkie koszty - przerwał jej dręczące rozmyślania. - Ty będziesz musiała tylko
pięknie wyglądać i niewiele się odzywać.
- Jak wszystkie twoje kobiety? - odparowała ostro.
- Owszem - przytaknął.
Przyjrzała mu się badawczo. Co on knuje?
- Zastanowię się nad tym - rzekła sztywno.
- Jak chcesz. Ale dziś wieczorem musisz dać mi odpowiedz. No, zgódz się - dorzucił łagodniej.
- Większość kobiet byłaby zachwycona, mogąc spędzić darmowy weekend w Paryżu.
- Widocznie ja jestem inna - odrzekła zgryzliwie.
Luc był tego świadomy. Jej prawość oraz fakt, że jako lekarka nie jest związana ze światem filmu,
PRZYJCIE W PARY%7łU
107
stanowiły przeszkodę w realizacji jego planu. Jednak ta sytuacja miała też swoje zalety. Darcy - w
przeciwieństwie do każdej innej kobiety, którą mógłby się posłużyć jako tarczą przeciwko zapędom
rodziny, by znalezć mu żonę - zdawała sobie doskonale sprawę, że nie wiąże z nią żadnych planów na
przyszłość.
ROZDZIAA JEDENASTY
- Chyba powinnam była się domyślić, że zatrzymamy się w hotelu Gambrelli - mruknęła Darcy do
Luca, gdy jechali windą do ich apartamentu wynajętego na weekend w Paryżu.
Podczas lotu jego prywatnym odrzutowcem Luc niewiele się odzywał. Siedząc w jednym z sześciu
wygodnych foteli, przeglądał papiery, które wyjął z aktówki i rozłożył przed sobą na stoliku. Pozo-
stawił Darcy samą z jej myślami, w których panował kompletny zamęt.
Przebywanie w wytwornie urządzonej kabinie odrzutowca, ze stewardem gotowym na każde jej
skinienie, dało Darcy wgląd w świat bogactwa i luksusu, w którym żyje Luc Gambrelli. Ten świat
wciąż pozostawał dla niej kompletnie obcy.
Luc podniósł wzrok znad pliku listów, które czekały na niego w recepcji, i jego spojrzenie nieco
złagodniało, kiedy spostrzegł oszołomioną minę dziewczyny.
- To hotel jak wszystkie inne - rzucił lekceważąco.
- Może dla ciebie - powiedziała niepewnie,
PRZYJCIE W PARY%7łU
109
gdy portier otworzył drzwi apartamentu i wprowadził ich do salonu.
Istotnie, wprawdzie Luc dobrze znał hotele sieci Gambrelli, należącej do jego kuzyna Cesare, jed-
nakże wydawały mu się podobne do wszystkich innych na całym świecie, w których się zatrzymywał
- nadzwyczaj luksusowe, ale zupełnie bezosobowe.
Lecz obecność rudowłosej Darcy, ubranej w obcisłe dżinsy i biały podkoszulek, nadawała temu
miejscu cieplejszy, bardziej intymny charakter.
- Chyba wezmę prysznic - oznajmiła. - O której wychodzimy na przyjęcie?
- Nie opuścimy hotelu - odparł. - Przyjęcie odbędzie się w jednej z sal recepcyjnych na parterze -
wyjaśnił, widząc jej zaskoczoną minę.
W drodze na lotnisko i pózniej podczas lotu do Paryża celowo zachowywał się wobec Darcy z
dystansem. Jednak nieustannie był świadomy jej elektryzującej obecności - i to wprawiało go w za-
kłopotanie.
- Mój brat Wolf z żoną wpadną do nas na drinka o siódmej, a trzy kwadranse pózniej zejdziemy razem
na dół i dołączymy do Cesare i Robin - rzucił od niechcenia.
Darcy otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. Dotychczas sądziła, że na przyjęciu będą głównie
aktorzy i aktorki - stosownie do tego wybrała i przywiozła ze sobą czarną obcisłą sukienkę.
110
CAROLE MORTIMER
- Co to będzie za impreza? - zapytała.
- Ponad dziesięć lat temu matka po śmierci ojca przeprowadziła się do Paryża i odtąd co rok wydaje tu
przyjęcie urodzinowe.
- To jest urodzinowe przyjęcie twojej matki?
- powtórzyła z niedowierzaniem Darcy. Obcisła seksowna sukienka zdecydowanie nie
nadawała się na taką okazję!
Na szczęście zabrała również czarny jedwabny szal na wypadek, gdyby wieczór okazał się chłodny, a
musieliby przebyć pieszo dłuższą drogę.
- O co w tym wszystkim chodzi, Luc? - spytała stanowczo. - Tylko nie zbywaj mnie jakąś wymijającą
odpowiedzią. Skoro już się tutaj znalezliśmy, mam prawo wiedzieć, co się dzieje.
Przyjrzał się jej z namysłem, rozważając, czy może jej zaufać. W zasadzie nie musiała znać jego
pobudek. Jednak jeśli pozna prawdę, przypuszczalnie bardziej przekonująco odegra rolę, jaką dla niej
przeznaczył.
Westchnął.
- W ciągu ostatniego roku zarówno Wolf, jak i Cesare się ożenili.
Popatrzyła na niego podejrzliwie.
- I co z tego? Zawahał się.
- Moja rodzina uważa, że teraz kolej na mnie
- wyznał z ociąganiem.
Darcy jeszcze przez kilka chwil przyglądała mu
PRZYJCIE W PARY%7łU
111
się badawczo, a potem w jej zielonych oczach błysnęła złośliwa satysfakcja.
- Twoja matka usiłuje cię wyswatać! - zawołała ze śmiechem.
Luca zirytowała jej reakcja.
- Owszem - przyznał smętnie. - I niestety, w przeciwieństwie do ciebie, mnie to nie bawi. Przez
ostatnie trzy miesiące matka przedstawiła mi szereg odpowiednich, jej zdaniem, kandydatek na moją
przyszłą żonę. Doszło do tego, że unikałem nawet umówienia się na kolację z jakąkolwiek kobietą.
Z wyjątkiem mnie - pomyślała Darcy. - Ale pewnie ja się nie liczę.
Odeszła ją nagle ochota do śmiechu. Niechęć Luca do małżeństwa była tak silna, że nie zawahał się
użyć wobec niej emocjonalnego szantażu, aby zapewnić sobie na przyjęciu jej towarzystwo jako
rodzaj alibi.
Ponieważ najwidoczniej nie upatruje w niej zagrożenia dla swych uczuć ani stanu kawalerskiego.
Luc z ponurą miną podszedł do lodówki i wyjął niewielką butelkę szampana.
- Napijesz się? - zaproponował, nalewając pienisty płyn do wysokiego kieliszka i podając go Darcy.
- Czemu nie? - odparła i wypiła łyk, aby ukoić nerwy. - Szkoda, że nie wyjaśniłeś mi sytuacji,
112
CAROLE MORTIMER
zanim mnie tu przywiozłeś. Nie podoba mi się, że mam w ten sposób oszukiwać twoją rodzinę -
oświadczyła.
Beztrosko wzruszył ramionami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl