[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zadowolonego, że chciała się koło niego położyć. Cofnęła się powoli i wstała, nerwowo
zagryzając dolną wargę w obawie, że mąż odeśle ją do sąsiedniego pokoju. Może okazało
się, że nie potrafił jednak przełamać się i wpuścić jej do swego łóżka. Podobnie jak nie
chciał, by ktoś oglądał go przy jedzeniu, tak samo nie życzył sobie, by ktokolwiek poza
zaufanym służącym zobaczył rozmiar jego obrażeń.
Przestąpiła niepewnie z nogi na nogę, zastanawiając się gorączkowo, co robić.
- Rozpleć warkocz - polecił wsparty o poduszki Robert
- Warkocz? - powtórzyła Deborah. Nie rozumiała, co kryje się za tym żądaniem.
- Parę godzin temu obiecałaś mi posłuszeństwo, kobieto -warknął. - Rozpleć warkocz.
Chcę zobaczyć twoje rozpuszczone włosy.
Rozwiązała wstążkę i zaczęła rozplatać włosy. Wyraz twarzy Roberta stawał się z każdą
chwilą coraz bardziej dziki. Najwyrazniej nie spodobało mu się to, co zobaczył. Deborah
zdawała sobie sprawę, że w porównaniu z Susannah musi wyglądać żałośnie. Z Susannah,
kobietą, którą pragnął mieć dzisiaj obok siebie. Odczuła gwałtowną potrzebę zakrycia
piersi,
Cnotliwa żona
119
znacznie mniejszych niż biust przyjaciółki. Sama sobie wydała się chuda i tyczkowata,
wstydziła się wyraznie rysujących się pod skórą żeber i kości biodrowych, których nie
pokrywała rozkoszna pulchność zdrowych kobiet. Dygotała na całym ciele z upokorzenia,
czuła, że lada moment ucieknie z tego pokoju i zaleje się łzami, które już napływały jej do
oczu. Gdyby go nie kochała...
- Ty drżysz - zauważył wreszcie Robert. Całą skórę Deborah pokrywała gęsia skórka, a
brodawki jej piersi ściągnęły się w małe, twarde pączki, jakby była podniecona. Wiedział
jednak, że to nie podniecenie. Deborah była po prostu przerażona. Jej oczy w pobladłej
twarzy wydawały się ogromne i wpatrywały się w niego z takim lękiem, jakby był wilkiem,
a ona Czerwonym Kapturkiem.
Czuł się jak wilk. Pragnął ją pożreć. Ale pragnął również zetrzeć z jej twarzy wyraz
niepewności i zobaczyć w jego miejsce pożądanie, zachwyt i ekstazę.
Deborah nie miała pojęcia, co się dzieje między kobietą i mężczyzną. Bo skąd miała
wiedzieć? Stała przed nim kompletnie naga i ogromnie zdumiona jego prośbą, by
rozpuściła włosy. Przestępowała z nogi na nogę i jak mała dziewczynka zagryzała dolną
wargę, zupełnie nie zdając sobie sprawy, jak jej widok na niego działa.
Każdy mężczyzna mający minimum przyzwoitości pozwoliłby jej stopniowo oswoić się z
intymnością, westchnął w duchu Robert. Nie żądałby od niej od razu gorącej namiętności,
którą zamierzał jej zafundować tej nocy.
- Chodz do łóżka - powiedział w końcu. Zawstydził się, że igra z nią w taki sposób. -
Ogrzeję cię.
120
Annie Burrows
- Dz-dziękuję - wyszeptała. Skwapliwie wsunęła się do łóżka i podciągnęła koc aż pod
brodę. - Mam gęsią skórkę.
- Widziałem. - Objął ją w talii ramieniem i przyciągnął do siebie. - Teraz lepiej?
- Mmm... - Kiwnęła głową i uderzyła go czubkiem głowy w podbródek. Leżała z rękami
wyciągniętymi wzdłuż boków, bo była pewna, że Robert nie chciałby, żeby go
obejmowała, choć bardzo tego pragnęła. Przytuliła się tylko do niego całym ciałem. Był
ciepły, twardy i porośnięty szorstkimi włosami. Miała ochotę ocierać się o niego jak kotka
albo przylgnąć piersiami do jego torsu i spleść nogi z jego nogami. Wiele by dała za prawo
całowania blizn na jego twarzy i tych pokrywających lewy bok, co zdążyła dostrzec kątem
oka, gdy uniósł koc, by ją wpuścić pod przykrycie. Chciała wsunąć palce w jego długie
włosy i całować go z miłością, przepełniającą jej serce.
Bała się jednak, że zostanie odepchnięta.
A tymczasem Robert zaciskał zęby, leżąc sztywno na plecach, gdy jego młoda żona
dygotała z zimna u jego boku. Z zimna i zapewne z niepokoju. Nie wiedział, od czego zacząć. A
jeszcze nie tak dawno obawiał się, że już nigdy w życiu nie zapragnie dzielić z
kobietą łoża. Teraz z trudem panował nad pożądaniem. Zdawał sobie jednak sprawę, że ta
niewinna dziewczyna potrzebowała łagodnego wprowadzenia w sferę życia, o której
istnieniu niemal nic nie wiedziała, a nie niezdarnego, błądzącego po omacku kaleki, który
nigdy, nawet w najlepszych latach, nie miał do czynienia z niewinnością. Był żołnierzem i
jego partnerki erotyczne rekrutowały się spośród pań traktujących miłość w sposób
handlowy. Owszem, jego doświadczenia seksualne były miłe, ale nie na
Cnotliwa żona
121
dawały się do zastosowania w małżeńskim łożu, z przyzwoitą dziewczyną.
Stanowczo Deborah zasługiwała na lepszego męża niż taki wrak człowieka jak on. Dała
mu szansę zdobycia tego, o czym zawsze marzył. Własnego domu, niezależności
finansowej i odwetu na rodzinie Lamptonów.
A w zamian dostała jedynie ponurego kalekę, który nie miał pojęcia, jak postępować z
dziewicą. Może powinien jednak kazać jej włożyć nocną koszulę? Może gdyby nie była
naga... Ale nagle wyobraził sobie, że Deborah wstaje z łóżka, pochyla się, by podnieść z
podłogi ten strzęp uwodzicielskiego jedwabiu, a potem podnosi ramiona, by włożyć
koszulę przez głowę... nie, to na nic. Natychmiast zapragnąłby rozebrać ją znowu.
Zdławił jęk.
- Czy coś się stało? - zapytała Deborah, zerkając na napięte mięśnie jego szyi.
- Nie, nie ma się czym przejmować. - Westchnął i odsunął się nieco, by nie dotykać jej
ciała. Nie potrafił się zdobyć na przeprowadzenie z nią rozmowy na temat obowiązków
małżeńskich. Przynajmniej dzisiaj. Sama myśl o tym była prawdziwą udręką. A gdyby
spróbował ubrać to w słowa, skończyłoby się zapewne na demonstracji. Co bez wątpienia
byłoby dla niewinnej dziewczyny traumatycznym przeżyciem. Bo czuł, że nie zdołałby
wprowadzić jej w świat zmysłów powoli i łagodnie, by nie sprawić jej bólu.
- Zpij.
Na chwilę zapadła cisza, po czym rozległ się cichutki, niepewny głos Deborah:
- Czy mogę cię pocałować na dobranoc?
122
Annie Burrows
Musiała wyczuć, że zesztywniał, bo dodała szybko:
- Moi rodzice zawsze całowali się na dobranoc. Skoro jesteśmy małżeństwem, to chyba
wolno mi cię pocałować?
- Jeśli naprawdę chcesz. - Był przekonany, że żadna kobieta nie może pragnąć go [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl