[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Po drugie, przerwy, które wydają się spowodowane przez wydarzenia bezpośrednio
poprzedzające medytację. Ich aktywność staje się ogromna. Jedynie dzięki tej praktyce
można zrozumieć, jak wiele zmysły spostrzegają bez świadomości umysłu.
Po trzecie, istnieje rodzaj snów związanych z naturą urojeń bądż "snów na jawie". Są one
bardzo podstępne - można długo przez nie brnąć, nie wiedząc nawet , że się błądzi.
Po czwarte, docieramy do wysokiej klasy przerw, które stanowią rodzaj błądzenia w
kontrolowaniu siebie. Myślisz "Jak dobrze mi to idzie !"
lub że dobrze by było, gdybyś się znalazł na pustynnej wyspie albo w dźwiękoszczelnym
domu albo nad wodospadem, lecz są to tylko dziecinne odstępstwa od samej uwagi.
Piąta klasa przerw wydaje się nie mieć źródła w umyśle. Może się przejawiać w formie
właściwej halucynacjom, zazwyczaj dźwiękowym. Oczywiście, takie halucynacje nie są
częste i stwierdza się ich naturę. W innym bowiem razie lepiej niechaj uczeń uda się do
lekarza. Zazwyczaj składają się z dziwnych zdań lub fragmentów zdań, których głos
dochodzi z daleka0 i nic nam nie przypomina. Podobne zjawiska obserwują operatorzy
radiowi, nazywając takie przekazy "zaburzeniami atmosferycznymi".
Istnieje też dalszy rodzaj przerw, którym jest sam upragniony rezultat. Omówimy go
później szczegółowo.
Teraz pojawia się prawdziwy porządek w tych klasach przerw. Kiedy wzmacnia się
kontrola, gdy będziesz medytował dwie lub trzy godziny dziennie, a większość
pozostałego czasu wypełnisz dodatkowymi pomocnymi praktykami, tak że bezustannie
będzie coś się wydarzało, a ty będziesz miał wrażenie, że jesteś "na progu czegoś
całkiem wielkiego", można oczekiwać przejścia do następnego stanu - dhjany.
ROZDZIAŁ VI
Dhjana
Słowo to ma dwa całkiem odległe i wzajemnie się wykluczające znaczenia. Pierwsze
odnosi się do samego rezultatu. Dhjana w języku palijskim zwana jest "dżnianą". Budda
wyliczył osiem dżnian, którę jawnie mają różne stopnie i stanowią różnego rodzaju trans.
Hindusi również mówią o dhjanie jako o mniejszej formie samadhi. Inni jednakże traktują
ją jako zwykłą intensyfikację dharany. Patańdżali powiada : "Dharana jest
utrzymywaniem umysłu na pojedynczym przedmiocie. Nieprzerwany przepływ wiedzy w
takim podmiocie zwany jest dhjaną. Kiedy to porzuci wszystkie formy, odzwierciedlając
jedynie znaczenie, staje się samadhi". Cały ten proces nazywa samjamą.
Powinniśmy traktować dhjanę raczej jako rezultat aniżeli metodę. Aż do tego punktu
starożytni stworzyli w miarę porządne systemy, nie licząc ich ciężkawej etyki. Lecz kiedy
doszli do kwestii skutków medytacji, całkowicie się pogubili.
Wyczerpali możliwości języka poezji, by pokazać coś, co jest jawnie nieprawdziwe. Na
przykład, w Sziwa Sanhita odnaleźć możemy stwierdzenie: "Ten, kto co dzień
kontempluje w lotosie swojego serca, jest gorąco upragniony przez córki bogów, posiada
jasnosłyszenie, jasnowidzenie i może poruszać się w powietrzu". Inny może "wytwarzać
złoto, odkrywać lekarstwa na choroby i widzieć ukryte skarby". Jest to czcza gadanina.
Co za przekleństwo ciąży na religii, że jej zasadom zawsze towarzyszyć musi
ekstrawagancja i fałszerstwo ?
Istnieje jeden wyjątek. Jest nim A . . A, którego członkowie są nadzwyczaj ostrożni, by
nie wyrażać twierdzeń, które nie mogą być sprawdzone w zwykły sposób lub kiedy w
ogóle nie jest łatwo wyzbyć się jakichkolwiek dogmatycznych stwierdzeń. W ich drugiej
księdze z praktycznymi wskazówkami, Liber O, pojawiają się następujące słowa :
"Dzięki wykonaniu pewnych czynów pojawiają się pewne skutki. Uczniów usilnie
przestrzega się przed przypisywaniem jakiejkolwiek obiektywnej realności lub
filozoficznej wagi któremukolwiek z nich". [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl