[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Charal jechał szybko. Droga o tej porze była opustoszała. Za którymś zakrętem w
lusterku wstecznym odbiły się światła jakiegoś samochodu. Przyspieszył, owładnięty
nieuzasadnionym lękiem. Nieuzasadnionym, tak właśnie pomyślał. Na drodze z
powrotem zapadła ciemność. Nagle rozświetlił ją potężny, migoczący błysk koguta na
dachu policyjnego samochodu. Zawyła syrena. Charal spojrzał ponownie w lusterko
wsteczne; karabinierzy w alfa romeo jechali za nim w bezczelnie bliskiej odległości.
Rzucił okiem na licznik; przekroczył dozwoloną prędkość. Zawahał się, czy zwolnić, a
potem z wściekłością wcisnął pedał gazu. Zakręty pojawiały się jedne po drugich,
coraz częstsze, coraz ostrzejsze. Alfa romeo doganiała go bez większego wysiłku.
Charal znał drogę na pamięć, jezdził tędy o każdej porze roku. Jeden trochę ostrzejszy
zakręt, jeden oblodzony kawałek szosy. Furgonetka wpadła w poślizg; siłą rozpędu
roztrzaskała balustradę i runęła w przepaść.
Wśród sterty pogniecionych blach, obok ciała kierowcy, który zginął na miejscu,
karabinierzy znalezli plecak. Szukając dokumentów tożsamości ofiary, jeden z nich
otworzył go. To, co znalazł w środku, odebrało mu mowę.
===OAAy Cm5ebAg8XT5caw1sCD0KPQg6DDVUNQE1BDEAOV8=
9
Przyszłość każdego człowieka można zawczasu przepowiedzieć, obserwując
szkolne podwórko. Jedni zostaną przywódcami; patrząc na nich, można domyślić się,
jakie będą ich przyszłe aspiracje. Ci, którym niewiele potrzeba do szczęścia, podążą za
tymi pierwszymi. Nikt zaÅ› nie przywiÄ…zuje uwagi do trzymajÄ…cego siÄ™ z boku wolnego
elektronu, który nigdy nie jest tam, gdzie należałoby się go spodziewać. Są w końcu i
ci, którzy już teraz wiedzą, że aby wieść po prostu zwyczajne życie, będą musieli
podjąć dwa razy więcej wysiłku niż ich rówieśnicy.
Lise Daurel była tego najlepszym przykładem. Dwudziestego pierwszego stycznia
skończyła trzynaście lat i miała za sobą więcej czasu spędzonego na oddziałach
ratunkowych niż inni ludzie przez całe swoje życie. Dziadek od strony matki co roku
powtarzał, że dzięki urodzinom wnuczki łatwiej mu ścierpieć rocznicę śmierci
Ludwika XVI. Dziadek był znanym z Lyonie notablem i zagorzałym rojalistą, a jego
poglądy opierały się na epizodzie oblężenia Lyonu podczas wielkiej rewolucji, o
którym przy każdej możliwej okazji opowiadał z błyskiem w oku i dwieście
dwadzieścia lat po fakcie dopominał się uznania go, kpiąc sobie z paryskich władz.
Był przede wszystkim Lyończykiem, a dopiero potem Francuzem. Podobnie jak wielu
jego rodaków, nie uznawał innej stolicy niż stolica Galów. Lise bawiły takie
przekonania. Darzyła dziadka ogromną sympatią, z wzajemnością. Być może po nim
właśnie odziedziczyła zamiłowanie do historii.
Jednak od zamku Monts-d Or, gdzie mieszkał dziadek, Lise wolała willę
zbudowaną w latach osiemdziesiątych przez dziadków od strony ojca. Znajdowała się
na ubogich przedmieściach po wschodniej stronie aglomeracji. Ten dom wydawał jej
się bardziej zgodny z duchem czasów. Nie, żeby Lise odrzucała wpływ rodziny ze
strony matki, ale wolała to, co było prostsze, prawdziwsze. Lise i jej ojciec rozumieli
się bez słów. Była między nimi niewidzialna więz, nie wstydzili się jej, przeciwnie,
bawili się jak czarodziejską różdżką skierowaną przeciwko  jak mawiali  wrogiemu
obozowi, do którego należeli Agnès i blizniacy. W tym tkwiÅ‚a ich siÅ‚a. Lise wiedziaÅ‚a,
że była słabsza od innych dzieci w jej wieku. Ale nie pozwalała, żeby ktokolwiek
litował się nad jej losem. Nie znosiła litości, uważała ją za coś obrzydliwego i
obrazliwego. Jej choroba, której tak strasznie bała się matka, służyła jej do obrony
przed światem, którego występki i kłamstwa dostrzegała, niekiedy zupełnie ich nie
rozumiejÄ…c.
Epilepsja wyostrzyła jej percepcję i nauczyła odpowiedzialności za innych. Choć
nie znosiła swoich braci, strzegła ich, byli jej towarzyszami niedoli, ofiarami sytuacji,
w jakiej znalezli się przez rodziców. Lise nie mówiła tego głośno. Ze skromności, ale [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl