[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Kto ty jesteś?  powiedział nagle napastliwie.  Czego chcesz? Niczego
ci nie powiem, rozumiesz? Niczego!
 Dzień dobry, panie Binx  powiedział Jan łagodnie, a nie doczekawszy się
odpowiedzi na powitanie, ciągnął dalej:  Przybyłem tu, by pomóc panu. Wysłał
mnie Kosmopol. . .
 Stary chwyt!  przerwał mu Binx niecierpliwie.
 Niech pan posłucha, Binx  powiedział Jan ostrzej.  Nie wiem, co pan
ma do ukrywania, ja w każdym razie niczego nie chcę z pana wydobyć. Wiem,
że Aldez potrzebuje pana nie tylko w charakterze zakładnika. Wiem także, że nie
jest pan naprawdę tym, za kogo się pan podaje. Proszę mi powiedzieć, kim pan
jest naprawdę?
Staruszek spojrzał na niego bystro.
 Jak to? Jeśli pan jest z tej szajki, to nie powinien pan o to pytać!
Jan zauważył, że Binx przeszedł w rozmowie z  ty na  pan , i pomyślał, że
staruszek zaczyna się zastanawiać nad prawdziwością jego oświadczenia.
 Czyżby zatem Kosmopol tak bardzo interesował się moim losem, nie wie-
dząc, kim jestem?
 Kosmopol wie, ale mnie nie poinformowano. Może to miało jakieś znacze-
nie, zanim się tu dostałem. Teraz jednak sądzę, że powinienem się o wszystkim
dowiedzieć. Od pana właśnie. . .
Binx zastanawiał się jeszcze, lecz wreszcie doszedł do wniosku, że nie ryzy-
kuje właściwie niczym, ujawniając w tej sytuacji swą tożsamość.
 Mówisz, że wiedzą. . .  powiedział w zadumie.  Wobec tego dziwi
mnie, że dotychczas nie zbombardowali tej stacji i kilku sąsiednich, dla pewności.
Czekałem na to jak na zbawienie. Oni jeszcze nie próbowali mnie torturować. . .
nie widział pan pewnie tego olbrzyma, Herona. . . Na sam widok można się za-
łamać. Ale ja i tak niczego nie powiem. Może pan to powtórzyć swoim szefom
w Kosmopolu albo, jeśli pan jest człowiekiem Aldeza, to jemu. . . Mnie na życiu
nie zależy, zresztą. . . to i tak na jedno by wyszło, życia nie ocalę. Ale nie po-
wiem niczego. Nie pomogą im ani stare mapy Księżyca, ani nikt z żyjących. . .
Kerman dawno nie żyje, a wiem, że pary z ust nie puścił przez całe życie. To był
98
twardy człowiek! I uczciwy. A Dali zginął na Marsie dwadzieścia dwa lata temu.
Więc i stary Molton też zabierze, jako ostatni, do grobu tę tajemnicę. Robota była
wykonana jak należy. Dobra, czysta robota!
 Molton  to pan?
 Starszy sierżant Molton, młody człowieku. . .
Drzwi otworzyły się. Ukazała się w nich postać prawie w całości wypełniająca
wejście.
 No, chodz, bracie  powiedział ochrypły bas.  Mamy dla ciebie lepszy
pokój. Jesteś, bądz co bądz, kolegą naszego szefa!
3
Jan przewracał się po raz setny  na drugi bok , jednak sen nie nadchodził.
Myśli krążyły wciąż wokół przedziwnej sytuacji, w jakiej znalazł się mimo chę-
ci. Usiłował sobie perswadować  że przecież major, wysyłając go tutaj, musiał
mieć jakiś plan uwolnienia ich obydwu, Jana i Binxa alias Moltona. Może Aldez
nie był tak niebezpieczny, jak można by przypuszczać? A może. . . ryzyko wysła-
nia Jana było niczym w porównaniu z konsekwencjami, jakie wyniknęłyby, gdyby
go tu nie wysłano?
Kerman, Molton i Dali. . . Te trzy nazwiska, tak właśnie uszeregowane, nie da-
wały Janowi spokoju. Stapiały się w nierozłączną trójcę, jak nazwiska pierwszych
zdobywców Księżyca, jak. . . Stare mapy. . . Starszy sierżant Molton. . . Sierżant?
Zaraz, zaraz. . . Nagłe olśnienie zwaliło się na Jana, jakby strop spadł mu na gło-
wę. Dreszcz panicznego strachu przeszył go od pięt po czubek głowy. W jednej
chwili zupełnie oprzytomniał, resztki snu umknęły gdzieś, usiadł zupełnie przy-
tomny na posłaniu.
Jan nie był nigdy entuzjastą historii nowożytnej, ale tych nazwisk nie powin-
no się zapominać! Przed pół wiekiem były symbolem czegoś wielkiego w historii
ludzkości. Tak jak pierwsi zdobywcy Księżyca, choć nie sami byli autorami suk-
cesu  stali się symbolem zwycięstwa. . .
Ułożył się na wznak i zaczął w myślach porządkować swe skromne wiadomo-
ści historyczne.
Gdyby nie skojarzenia, wywołane zestawieniem trzech nazwisk, nigdy by nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl