[ Pobierz całość w formacie PDF ]

iż czarny stał w miejscu zamiast uciekać co sił od pewnej śmierci, która się zbliżała. Tarzan był
świadkiem . wszystkiego, co się działo, z gałęzi pobliskiego drzewa.
Ujrzawszy niebezpieczeństwo swego przyjaciela, podskoczył ku rozszalałemu zwierzęciu, usiłując
wielkim krzykiem ściągnąć zwierzę ku sobie.
Na nic to się jednak nie zdało, gdyż było głuche i ślepe na wszystko, prócz tego jednego jedynego
człowieka wywołującego jego wściekłość, który na próżno usiłował się oddalić, biegnąc przednim.
Tarzan widział, że chyba cud może ocalić życie Busuli i z taką samą obojętnością na swe własne
bezpieczeństwo jak wtedy, gdy zamierzał upolować tego człowieka, rzucił się na drogę słonia, by
ocalić teraz życie czarnego wojownika. Tarzan trzymał w dłoniach włócznię, a gdy Tantor był
jeszcze od sześciu do ośmiu kroków za swoją ofiarą, żylasty biały wojownik spadł jakby z nieba
wprost przed słonia. Niezgrabnie słoń podał się cielskiem na prawo, chcąc skończyć z zuchwałym
nieprzyjacielem, który ośmielił się stanąć pomiędzy nim a upatrzoną ofiarą. Nie liczył się jednak z
błyskawiczną szybkością Tarzana, która wprawiała w ruch stalowe muskuły, z szybkością tak
cudowną, że mogłaby udaremnić wysiłki kogoś posiadającego wzrok o wiele bystrzejszy niż słoń.
Zanim Tantor zdołał spostrzec, że nowy wróg uskoczył z drogi, już Tarzan wbił okutą żelazem dzidę
poza łopatki wprost w serce. Kolosalnych rozmiarów twardoskóre zwierzę padło bez życia u nóg
człowieka-małpy. Busuli nie widział, w jaki sposób ocalał, lecz Waziri, stary naczelnik, widział i
kilku innych wojowników. Otoczyli Tarzana kołem i z zachwytem podziwiali jego zręczność,
winszując mu zwycięstwa. Kiedy Tarzan skoczył
na potężne cielsko i wydał dziki okrzyk, którym oznajmił swe nowe zwycięstwo, czarni cofnęli się ze
strachem, gdyż w ich uszach okrzyk ten brzmiałjak okrzyk Bolgani, którego obawiali się tak jak
Numy, lwa. Z uczuciem obawy wiązało się jednak dziwne uczucie grozy przed tą istotą, której zaczęli
przypisywać nadprzyrodzone siły. Kiedy pózniej Tarzan opuścił głowę i uśmiechnął się do nich,
powróciło zaufanie, jakie do niego żywili, aczkolwiek nie mogli zrozumieć tej dziwnej istoty, która
przebiegała drzewa tak szybko jak Manu, a jednak czuła się na ziemi zupełnie pewnie, nie gorzej od
nich, która była do nich zupełnie podobna, pomijając barwę skóry, a była jednak dziesięciokrotnie od
nich silniejsza i mogła stawać z gołymi rękami do walki z najdzikszymi potworami wielkiej dżungli.
Gdy reszta wojowników zgromadziła się na powrót, znowu rozpoczęto polowanie i śledzenie
uciekającego stada. Posunęli się jednak zaledwie o jakie sto jardów, kiedy za nimi z dużej odległości
echo przyniosło odgłos dziwnego huku.
Przez chwilę stali jakby skamieniali, przysłuchując się z wytężoną uwagą. Zaraz potem Tarzan
odezwał się. - Strzały strzelb - rzekł. - Napadnięto wioskę.
- Zpieszmy! - zawołał Waziri. - Arabscy napastnicy powrócili, sprowadzając swych ludożerczych
niewolników, aby posiąść nasze zapasy kości słoniowej i nasze kobiety.
ROZDZIAA XVI
ZDOBYWCY KOZCI SAONIOWEJ
92
Szybkim kłusem wojownicy Waziri biegli puszczą ku swej wiosce. Przez kilka chwil ostre odgłosy
strzałów kazały im przyspieszyć kroku, potem słychać było od czasu do czasu pojedynczy strzał, a w
końcu wszystko ucichło. Nie był to znak mniej złowieszczy niż samo trzaskanie strzałów, gdyż cisza
dawała się wytłumaczyć tylko w jeden sposób - że słaba załoga wioski uległa wobec znaczniejszych
sił napastników.
Powracający myśliwi przebyli mniej więcej dwie trzecie przestrzeni dzielącej ich od wioski, gdy
napotkali pierwszych zbiegów z liczby tych, co ocaleli od kuł i od pojmania.
Natrafili kilkanaście kobiet, dziewcząt i dzieci. Były tak przestraszone, że z trudnością mogły
opowiedzieć Waziri, jakie nieszczęście spadło na jego wioskę.
- Jest ich tak dużo jak liści na drzewach - wykrzykiwała jedna z kobiet, chcąc opisać siłę wroga. -
Wielu Arabów i niezliczona ilość Manjemów, wszyscy uzbrojeni w strzelby. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl