[ Pobierz całość w formacie PDF ]

biegu.
- Ja również cię pragnę. - Kilka razy głęboko ode-
tchnął. - Lecz lepiej zapomnijmy o tym, Lucy. Spałaś do-
tąd tylko z jednym mężczyzną, a ja przestałem przeskaki-
wać z łóżka na łóżko, gdy skończyłem dwadzieścia jeden
lat. Poza tym nie kochamy się. Nie ma sensu wplątywać
się w krótką, by tak rzec, wakacyjną przygodę.
- Jaki z ciebie cholernie logiczny facet!
- Zaraz na początku naszej rozmowy widziałem w two-
ich oczach Å‚zy.
Znów owinęła się kocem.
- Czułam się bardzo samotna.
S
R
- Kolejny powód, żebyśmy jednak nie szli ze sobą do
łóżka.
- Mów wyłącznie za siebie.
- Na Boga, jak ty lubisz się sprzeczać!
Poczuła przypływ furii.
- A ty nić kreuj się na faceta, który widzi we mnie
wyłącznie członka załogi. Jest coś w twoim stosunku do
mnie, co powinieneś przemyśleć.....
- Sugerujesz, że zakochałem się w tobie? Nie bądz
śmieszna. Znamy się dopiero od czterech dni i były to dni
poświęcone raczej walce niż miłości. ,
Lucy przełknęła ślinę. Prawda była taka, że to ona bała
się zakochać w Troyu, mężczyznie, którego dopiero co
poznała. Ale cóż, zawsze była niemożliwie kochliwa.
- Dobrej nocy, Troy. Zobaczymy się rano - powiedziała
z zimną uprzejmością.
- W porządku, różnisz się od Rosamundy, i co z tego?
- Pokręcił głową. -1 nie mów do mnie takim tonem, jak-
bym był chłopcem od szorowania pokładów.
Lucy poczuła, że najwyrazniej polepsza się jej humor.
- Proszę mi wybaczyć, kapitanie Donovan.
Spoglądał teraz na nią z takim natężeniem, jakby wciąż
jeszcze ważył w myślach ostateczną decyzję. W końcu jed-
nak tylko kiwnął głową i życząc jej przyjemnych snów,
zniknął w ciemnym otworze zejściówki.
Została sama, ale nie czuła już samotności. Piekły ją
wargi i nadal pamiętała jego dotyk na swoich piersiach
i Å‚onie.
S
R
ROZDZIAA PITY
Ktoś uporczywie dobijał się do drzwi. Czyjś głos wdzie-
rał się do jej marzeń sennych.
- Lucy, czas wstawać.
Podeszłą do drzwi, słaniając się na nogach. Czuła się jak
kret, zmuszony do opuszczenia swej nory.
- Co siÄ™ dzieje?
- Nic szczególnego. - Troy ogarnął rozbawionym spo-
jrzeniem jej potargane włosy. - Jest już ósma. Heather
i Craig wzięli łódkę i wybrali się do zatoczki ponurkować.
Wyobrażam sobie, jak będą głodni, kiedy wrócą.
- Ósma? - zapytaÅ‚a z przerażonÄ… minÄ…. - Niemożliwe!
Wyszczerzył zęby.
- Miałaś przyjemne sny? - Spoglądał teraz w kierunku
jej rozkopanego łóżka.
Lucy oblała się rumieńcem. Sny były nie tylko przyjem-
ne. Były zdecydowanie erotyczne, a właściwie wręcz nie-
cenzuralne. Stanowiły zastępcze spełnienie nie spełnionej
rzeczywistości.
- WynoÅ› siÄ™!
- Widzę, że zaczynasz dzień od boksu i zapasów.
- Droczenie się z nią najwyrazniej sprawiało mu przy-
jemność.
Zawrzała.
- Troy, muszę zrobić dla naszych gości sałatkę owoco-
S
R
wą i upiec bułeczki. I muszę zrobić tego sporo, bowiem
pewnie sÄ… wyczerpani dzisiejszÄ… nocÄ…, zaÅ› nurkowanie do-
datkowo zaostrzy im apetyty. Lepiej więc nastaw czajnik
i zagotuj wodę na kawę, zamiast sterczeć tutaj i bawić się
w mówienie aluzjami.
- Kawa już zrobiona - powiedział, pochylając się i ca-
Å‚ujÄ…c jÄ… w usta.
Pachniał pastą miętową i ziołowym dezodorantem. Mo-
głaby wąchać te jego wonie bez końca.
- Tylko tak dalej, Troy - powiedziała, gdy oderwał usta
- a sam będziesz musiał ubrać się w fartuch i stanąć przy
kuchni. Poza tym zamierzam wziąć prysznic.
- Prysznicem nie zmyjesz tego, co pojawiło się między
nami - oświadczył z miną psotnego chłopaka. - Merritto-
wie dopiero co wyruszyli; masz mnóstwo czasu na przy-
gotowanie śniadania.
Lucy mruknęła, robiąc minę męczennicy:
- Pewnie teraz właśnie uprawiają miłość pod kilem.
Troy nie uśmiechnął się, czego oczekiwała, lecz wręcz
przeciwnie - sposępniał. Nie była nawet pewna, czy usły-
szał jej sarkastyczną uwagę.
- Wrócę do dzisiejszej nocy - powiedział, marszcząc
czoło. - Myślę, że powinniśmy potraktować ten incydent
jako coś w rodzaju wypadku przy pracy. Nie bez wpływu
była tu atmosfera tej dzisiejszej nocy. Nastrojowe światło
księżyca, nasze sugestywnie odsłonięte ciała i te odgłosy
dochodzące z kabiny nowożeńców. Lecz najwyższy czas,
by wylać sobie na głowę kubeł zimnej wody. No i powin-
niśmy strzec się powtórzenia czegoś takiego.
- I właśnie mając to wszystko na względzie, pocałowa-
łeś mnie przed chwilą - wycedziła ze zgryzliwą ironią.
S
R
- Pocałowałem cię, ponieważ kiedy jesteś w pobliżu,
przestaję kierować się rozsądkiem.
- Cudownie!
- Lucy, mówię poważnie.
- Więc i ja coś ci powiem z całą powagą. Zrobiłeś mi
wykład na temat tego, co powinnam zrobić. A ja nie cierpię
słowa  powinnaś". Przeżyłam dwadzieścia pięć lat i za-
wsze ktoś mi mówił  powinnaś to",  powinnaś tamto". Gdy
słyszę to słowo, dostaję wręcz wysypki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl