[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Sądziłem, że z panem Websterem jesteś całkowicie bezpieczna.
 %7ładna kobieta nie może czuć się bezpieczna z panem Websterem 
stwierdziła Kate. Wzięła głęboki oddech, westchnęła i kontynuowała dużo
łagodniejszym tonem:  Przestań się o mnie troszczyć, lordzie Stamford. Bardzo
cię o to proszę.
Obiecuję, że w przyszłości będę bardziej na siebie uważać.
 Niech więc tak będzie. Nawet nie spojrzę na ciebie podczas balu u królowej.
Dziewczyna stanęła jak rażona piorunem.
 Na balu u królowej?
 Tak. Jesteś damą do towarzystwa mojej ciotki. Powinnaś jej towarzyszyć na
tym przyjęciu.
Kate była bardzo przygnębiona, ale dzielnie asystowała lady Kordelii w
końcowych przygotowaniach do balu u królowej.
Tego wieczoru policzki starszej damy zaróżowiły się bardziej z
podekscytowania niż z powodu gorąca. Jej twarz została pobielona, a wyblakłe
żółte włosy zaczesane do tyłu, zakręcone w loki i przystrojone szafirami i
rubinami.
 Już od bardzo dawna nie byłam na balu u królowej, wiesz?
 Czy jest pani pewna, że potrzebuje moich usług i towarzystwa?  zapytała
Kate.
Nigdy jeszcze nie była ani na dworze królewskim, ani w ogóle na balu i nie
bardzo miała ochotę uczestniczyć w nim. Czułaby się jak swoistego rodzaju
dziwoląg.
 Och, oczywiście, że będę cię potrzebować.  Lady Wydville mrugnęła na nią
poczernionym okiem.  Spotkam się tam z moją przyjaciółką, lady Mason. Co by
sobie o mnie pomyślała, gdybym przyszła bez damy do towarzystwa?
 Nie mnie wypowiadać się na temat myśli tej damy.
 Zapłakałaby nad moim losem.
 Proszę się nie obawiać, lady Kordelio. Nie opuszczę pani ani na krok.
 Będzie ci się podobało na balu, Kate. Popatrz tylko, jak prześlicznie
prezentujesz się w tej nowej sukni.
 Tak, suknia jest rzeczywiście piękna  przyznała dziewczyna.
Ciotka Kordelia zmarszczyła ubielone czoło. Najwyrazniej coś musiało ją
zaniepokoić.
 Czy umiesz tańczyć, Kate?
 Czy jest w Anglii chociaż jedna osoba, która nie potrafiłaby tańczyć?
Lady Kordelia zbliżyła rękę do ust, zastanowiła się przez chwilę, a następnie
pokręciła przecząco głową.
 Nie, nie sądzę, żeby znalazł się ktoś taki. Musisz wiedzieć, że królowa
szczególnie lubi galliarda.
 Ten taniec znam bardzo dobrze  zapewniła ją Kate.  Jednak czy dama do
towarzystwa może tańczyć?
 Możesz tańczyć za moim przyzwoleniem, a na pewno je otrzymasz, kiedy
tylko nie będę potrzebowała twojej pomocy.
 Uprzejmie dziękuję, lady Kordelio.
Tylko z kim miałaby zatańczyć? Z malarzem? Z adwokatem? Z księgarzem?
Nie spodziewała się, aby pojawili się na balu. Mężczyzni, których spotkała do tej
pory w Londynie, nie wydawali się jej szczególnie interesujący. Przypuszczała, że i
oni myśleli o niej to samo. W rzeczy samej wcale nie zależało jej na poznaniu
kolejnego mężczyzny, chyba że akurat byłby złotnikiem.
 Po dzisiejszej wizycie u osobistego lekarza lady Mason zasięgnęłam porady
także u jej wróżki. Oba spotkania bardzo mnie usatysfakcjonowały.
 Wydaje się, że pobyt w mieście bardzo dobrze wpłynął na pani zdrowie 
zauważyła Kate.
W przeciwieństwie do niej lady Wydville nie została zaatakowana przez
rzezimieszka. I jej życie nie znalazło się w niebezpieczeństwie.
Kate nadal wstrząsały dreszcze na samą myśl o tym, jak blisko była utraty
pierścienia, nie wspominając już o życiu.
Zdecydowanie wolała wieś. Bardziej niż zwykle była wdzięczna losowi, że
wychowywał ją ogrodnik i jego żona, którzy byli prostymi i uczciwymi ludzmi.
 To przez to powietrze! I dzięki lekarzom!  wykrzyknęła w uniesieniu starsza
kobieta i entuzjastycznie klasnęła w ręce.  Czuję się jak nowo narodzona.
Jak nowo narodzona? Kate uśmiechnęła się.
 Z radością widzę, że znów odzyskała pani siły  powiedziała, szczerze
wątpiąc, żeby to smrodliwe powietrze rzeczywiście było odpowiedzialne za
wspaniałe samopoczucie Kordelii. Przypuszczała, że to raczej kontakt z rodziną i
możliwość spotkań z przyjaciółmi tak odmieniły starszą panią.
Uderzenie do drzwi poderwało łady Wydville.
 Już czas ruszać na bal!
W zaciszu swego malutkiego pokoiku Kate ćwiczyła poruszanie głową w sukni
z krezą. Próbowała także przechadzać się i siadać w ograniczającej ruchy,
niewygodnej hiszpańskiej krynolinie. Jeżeli podczas zbliżającego się wieczoru
mogła być czegoś pewna, to tego, że utrzyma się na nogach i będzie siadać bez
zawstydzania siebie i otoczenia.
Taniec to zupełnie inna kwestia. A jeszcze inną kwestią była perspektywa
spędzenia kilku godzin w towarzystwie Jane, Judith i lady Kordelii.
Donald Cameron, książę Laird, posiadał rezydencję przy ulicy Strand,
niedaleko pałacu Whitehall w Londynie. Kiedy przybywał na dwór królewski w
sprawach dyplomatycznych, rezydował w pięknym, bogato wyposażonym domu.
Już od dawna pełnił funkcję łącznika pomiędzy królową Elżbietą a jej bratankiem i
spadkobiercą, królem Jakubem, władcą Szkocji, którego był wiernym poddanym.
Jednak Cameron był już zmęczony manipulacjami politycznymi oraz intrygami
dworskimi. Niepokoił go stan zdrowia Annę. Zostawił serce w Szkocji i teraz był
bardzo podenerwowany koniecznością przebywania w Anglii.
Jego eteryczna kochanka w ciągu ponad dwudziestu lat niejednokrotnie
odsyłała go z kwitkiem, nie pozwalając się choćby zobaczyć. Jednak jej ostatnie
kapryśne zachowanie zmartwiło go najbardziej.
Dobry Boże, czy to już naprawdę dwadzieścia lat? Nie miał już tak dobrej
pamięci, jak kiedyś, gdy był młody i sprawny. Dokąd odeszły te czasy?
Niczym czarodziejska, nieuchwytna nimfa Annę wprowadziła go w swój świat,
dając niewypowiedzianą słowami obietnicę, że będą dzielić życie. Ta obietnica nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl