[ Pobierz całość w formacie PDF ]

najłatwiej byłoby mnie opisać geometrycznie jako rodzaj kuli,
czy raczej walca.
- Choćby ten odpowiadający zawartości krwi w twoim ciele.
- Cóż... Sama nie wiem. Po pierwsze, musiałabym zmierzyć
średnicę opisanego na mnie cylindra, Josh. - Pospiesznie doszłam
do wniosku, że walec będzie najlepszy ze względu na płaską
powierzchnię mojej czaszki.
W drodze na bal promocyjny Josh postanowił udzielić mi
lekcji nauki jazdy. Oparł stopy na brzegu deski rozdzielczej i
zaczął wykrzykiwać:  gaz! albo  hamulec! , chociaż ledwie
sięgałam do pedałów.
Wyraznie wcielił się w rolę instruktora jazdy, który nie
zostawiał ani trochę miejsca na improwizację. I muszę przyznać,
że był w tej roli doskonały, bo nawet przez chwilę nie pozwolił
mi na żadną improwizację. Nie mogłam nawet dosięgnąć radia z
miejsca, w którym mnie posadził na podłodze. Tymczasem sam
zaprogramował w odtwarzaczu zestaw swoich ulubionych
134
wampirzych piosenek. %7ładna z nich nie wyszła spod ręki
Schuberta.
Motywem balu była  Wyszukana Wenecka Maskarada ,
należało zatem przypuszczać, że będzie mnóstwo dekoracji,
tymczasem natknęliśmy się jedynie na ścieżkę oznakowaną
czarnymi chorągiewkami, która zaprowadziła nas pod nadmiernie
rozdęty czarny balon. Niemniej powtarzałam sobie w myślach, że
powinnam mieć bardziej otwarty umysł. Większość zakładów
krawieckich i salonów mody zamykała się przed zachodem
słońca, więc gdyby któryś wampir zawędrował do nich w ciągu
dnia, wyszedłby na złodzieja, gdyż całe jego ciało połyskiwałoby
niczym skradziony klejnot. Cóż za bałagan by wówczas powstał,
zwłaszcza pod względem formalno - prawnym?
- Mam nadzieję, że te stroje nie wydają ci się nudne - rzekł
Josh przepraszającym tonem, kiedy szliśmy korytarzem
gimnazjum w stronę prowizorycznego studia fotograficznego.
Otóż ów komitet promocyjny wybrał na ten rok absolutnie
niewiarygodny strój, który też nie zrobił większego wrażenia.
Wyglądało na to, że nagle wszyscy zapragnęli być wampirami
zgodnie z duchem słynnej romantycznej powieści na temat
wampirów podbijającej obecnie świat. Warto było pamiętać
stroje z kilku ostatnich balów na ten sam temat, kiedy
dominowali Pimpsowie i ich przyjaciele z osiedla, dyrektorzy i
ich biurowe kochanki, anonimowi bohaterscy żołnierze i ich
kochanki służbowe, ogrodnicy i ich węże do podlewania,
strażacy i ich węże do gaszenia... Jeśli o mnie chodzi, pojęcie
balu maskowego ani nie wykluczało żadnych indywidualnych
upodobań, ani też nie definiowało nazbyt wyraznie podmiotowej
roli jego uczestników.
- To zachwycające - odrzekłam, chociaż w głębi serca
czułam coraz wyrazniejszą tęsknotę za tym, żeby to Edwart był
na miejscu tego oszałamiająco przystojnego wampira, a więc
ktoś, kto zawsze będzie się wydawał śmieszniejszy ode mnie.
Zatrzymaliśmy się z Joshem na chwilę przed obiektywem
135
aparatu oficjalnego fotografa balu. Zdjęcie wyszło wspaniale,
pomijając to, że mój oblubieniec wyglądał na nim jak pęk starych
ciuchów zawieszonych w powietrzu. Mimo to popołudniowe
światło cudownie zagrało na jedwabnym węzle jego luzno
zawiązanego krawata.
Jak tylko ruszyliśmy w stronę stołu, na którym stała waza z
ponczem, niemal wbrew sobie odniosłam wrażenie, że Josh
wstydzi się pokazywać ze mną u swego boku. Pewnie
zadecydował wykrój jego ust, kiedy powtarzał mijanym ludziom:
 Ona nie jest ze mną . Sama zresztą nie wiem. Czasami miewam
poważne kłopoty ze zrozumieniem mowy ciała chłopaków. Jak
powiadają, chłopcy są z Marsa, a dziewczyny z całkowicie
normalnej planety.
Kiedy wszystkie wampiry ruszyły do starannie
zaaranżowanego tańca, pogrążyłam się głębiej w poczuciu
alienacji. Od jak dawna chciały mnie wciągnąć do tych swoich
pląsów? Ich zombi - styl prezentował się całkiem niezle, chociaż
odnosiłam wrażenie, że duża część ruchów pozostaje pod
wpływem dobrze znanego wideoklipu nieśmiertelnego króla
popu: Black or White.
Zatrzymałam się i popatrzyłam, jak wampiry tańczą ostatnią
zwrotkę piosenki. Na stole stały cztery wazy podpisane:  AB+ ,
 0 -  ,  AB -  oraz  Zlewki .
- Ja poproszę o  AB+ - odezwałam się do Josha, kiedy
wrócił z parkietu. - Z czego to jest? Z jabłek i bananów?
- Z krwi, Belle. Przecież dobrze wiesz, że to krew, co nie?
- Tak, oczywiście. Tylko żartowałam.
Z przerażeniem uniosłam szklaneczkę do ust. Absolutnie
musiałam się zdobyć na ten krok.
Pieściłam ją jeszcze w dłoniach, gdy Josh przedstawił mi
swoich przyjaciół, Leviego i Zeke'a. Z rozdziawionymi gębami
zapatrzyli się na moje przebranie.
- Na co się tak gapicie? - zapytałam speszona. - Ja
przynajmniej mam jakiś strój.
136
- Ojej! - jęknął Levi. - Powiedz to jeszcze raz!
- Co mam powiedzieć jeszcze raz?
- Słyszałeś to, Zeke? Ona mówi tak bardzo po ludzku...
- Cześć - odezwał się Zeke gardłowym, swobodnym tonem. -
Nazywam się  Ludzki Gość .
W grupie wampirów, które zebrały się wokół nas, rozległy
się śmiechy.
- Och, dajcie mi spróbować, dajcie mi spróbować! - rzucił
któryś z nich. - Cześć. Nazywam się  Ludzki Gość .
Zaśmiali się głośniej.
- Cześć - wtrącił Levi. - A ja jestem  Ludzką Osobą .
- Dlaczego ludzie mówią takie rzeczy? - zdziwił się Zeke. -
Zawsze można od nich usłyszeć coś w tym stylu!
- Nikt tak nie mówi! - odparłam, ale to wywołało jedynie
kolejną falę śmiechu.
- Cześć - powtórzył Josh. - Nazywam się  Ludzki Gość .
Byli już tacy, co płakali ze śmiechu.
- Josh - szepnęłam z wściekłością. - Nie zamierzasz stanąć w
mojej obronie?
- Daj spokój, Belle. Chyba wiesz, jak to zabrzmiało. To
przecież nie twoja wina - dodał szybko. - Chodzi o wrodzoną
wadę twojego gatunku. Wiem, że nic nie możesz na to poradzić i
nigdy nie zdołasz tego skorygować. - Ujął mnie za pokrytą
fluidem brodę i pogłaskał po włosach pokrytych lakierem. - Bądz
dumna z tego, kim jesteś, Belle. Nie przepraszaj za to, co nas
różni. Za swoje ekscentryczne, ułomne niedociągnięcia.
Nagle ktoś poklepał mnie po ramieniu.
- Belle! - rozległ się znajomy głos.
Obróciłam się na pięcie i ujrzałam Lucy we własnej osobie!
- Lucy! Co ty tu robisz?
Zaśmiała się szaleńczo.
- Belle, musiałam kupić kilkanaście sukni balowych, bo nie
mogłam się od ciebie dowiedzieć, w której będzie mi najlepiej.
W końcu żadna suknia nie nosi się sama z siebie! A to już mój
137
piąty bal promocyjny w tym tygodniu!
- Ale... ty przecież nawet nie lubisz wampirów! To ja jestem
ich miłośniczką. To moja impreza. Kto cię zaprosił?
- Levi. - Pochyliła się i półgłosem szepnęła mi do ucha: -
Belle Goose, chcę zostać dzisiaj królową balu i jeśli wejdziesz mi
w paradę, zadbam o to, byś żyła dostatecznie długo, żeby przeżyć
śmierć wszystkich swoich najbliższych.
Uśmiechnęła się przymilnie i odeszła, żeby dołączyć do
Leviego na parkiecie.
- Chodzmy, Belle - powiedział Josh. - To moja ulubiona
piosenka. Zatańczmy!
- Nie mam ochoty tańczyć.
- Zatańcz ze mną, Belle - warknął groznie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl