[ Pobierz całość w formacie PDF ]

grawitacją dwojga zanurzonych w niej ciał... Dość! Lepiej nie myśleć, co
zrobiłby Brad, gdyby wiedział, jakie snuje fantazje z jego siostrą w roli głównej.
A ona pewnie wygoniłaby go na noc do cię\arówki.
 Tak więc uwa\asz, \e fachowcy od fundamentów dobrze się spisali? 
Pytanie Caroliny wyrwało Willa z zamyślenia.
 O, tak. Zostawili bałagan, to prawda, ale pracę wykonali bez zarzutu. 
Z tylnej kieszeni spodni wyjął czerwoną chusteczkę i otarł twarz.  Poszukam
Zbója, a potem trochę tu posprzątam.
Czuł się winny, \e na tyle godzin uwiązał psa, podczas gdy mógł sobie
pobiegać w lesie, ale gdyby pozwolił mu się kręcić w pobli\u budowy, Zbój
wylądowałby w mokrym betonie.
 Był smutny przez cały dzień. Dałam mu jeden z tych wielkich psich
herbatników, które przywiozłeś  powiedziała Carolina.  Chyba nie masz nic
przeciwko temu?
 Skąd\e, na pewno mu smakował.
Pózniej, po kolacji, Carolina zrobiła sobie herbatę i wyszła z fili\anką na
ganek. Przysiadła na schodku. W powietrzu czuć było jeszcze wiosenny chłód,
chocia\ zbli\ało się lato. Słońce zachodziło za wierzchołki gór, lecz jego światło
wcią\ barwiło niebo na morelowo. Zbój przybiegł trochę się połasić.
Machinalnie pogłaskała psa po głowie. Codzienny rozkład zajęć w ciągu
ostatniego tygodnia został wywrócony do góry nogami, ale Carolina zdała sobie
sprawę, \e dobrze jej z tym. Mimo zamieszania i kłopotów z koncentracją udało
jej się skończyć pracę nad kilkoma nowymi sztukami bi\uterii, budowa domu
nabierała tempa i nawet do Zbója się przyzwyczaiła.
Usłyszała za plecami odgłos otwieranych, a potem zamykanych drzwi.
Will poszedł za jej przykładem i zjawił się na ganku.
 To najwspanialsza pora dnia  stwierdził, siadając na jednym z
drewnianych krzeseł.
Zbój liznął dłoń Caroliny na po\egnanie i pomknął, aby zająć miejsce
obok swego pana.
 Ja te\ tak uwa\am  oznajmiła, opierając plecy o drewniany filar i
odwracając głowę w stronę Willa.
Nadal miał wilgotne włosy. To po prysznicu, który wziął przed kolacją.
Koszulę zapiął na wszystkie guziki, lecz nie wpuścił w spodnie. Długie nogi
wyciągnął przed siebie i skrzy\ował w kostkach.
 Jak tu cicho. Nie boisz się mieszkać tak samotnie, z dala od sąsiadów?
Carolina odstawiła fili\ankę i rękami objęła kolana. Popatrzyła badawczo
na okoliczne drzewa, jak gdyby widziała je po raz pierwszy.
 Nie  odparła po chwili. Nie zdołała powstrzymać uśmiechu.  Tu
zawsze znajdowałam azyl. Stąd czerpię energię, jak powiedziałby ktoś
uprawiający medytację. A tak powa\nie, po prostu dobrze się tu czuję. 
Nale\ałoby to zdanie wypowiedzieć raczej w czasie przeszłym, dodała w
myślach.
Will wstrząsnął jej uporządkowanym z takim trudem \yciem, i to właśnie
w chwili, kiedy doszła do wniosku, \e potrafi się obyć bez mę\czyzny.
Wystarczyło, \e się uśmiechnął, a pod Caroliną uginały się nogi. A ju\
pogodziła się z myślą, \e młodość minęła. Przez Willa zapragnęła cofnąć
wskazówki zegara, i to ją przera\ało. Zdecydowała przecie\, \e nie będzie
opłakiwać przeszłości i marnować reszty \ycia w poszukiwaniu utraconej
młodości.
 Nie czujesz się samotna?
Na dzwięk głosu Willa Zbój znieruchomiał, podniósł się i oparł brodę na
udzie pana, nasłuchując, czy przypadkiem nie padnie komenda. Will pogłaskał
go uspokajająco po łbie.
 Mam przyjaciół  odrzekła wymijająco.
Wypiła łyk herbaty, poniewa\ nagle poczuła suchość w gardle. Nie
\yczyła sobie rozmów o samotności i o tym, \e nie powinna rezygnować z
szans, które niesie \ycie. Co by to dało?
 Chodzi mi o mę\czyzn. Zauwa\yłem, \e irytuje cię trochę moja
obecność.
 Zgadza się  potwierdziła i natychmiast po\ałowała, \e nie ugryzła się
w język. Dlaczego to powiedziała? Odwa\yła się zerknąć spod oka na Willa.
Przerwał głaskanie psa. Patrzył na nią czujnie, badawczo. Musiała odzyskać
panowanie nad sobą.  To znaczy ja...
Uratował ją dzwonek telefonu.
 Odbiorę  oświadczyła nie wiadomo po co i zerwała się jak oparzona.
Telefonował Brad.
 Cześć, siostrzyczko! Co słychać?
 Wszystko w porządku  odpowiedziała, usiłując uspokoić bicie serca.
 Naprawdę? Jak postępy na budowie? Jest tam Will?
 Tak.  Odwróciła się do drzwi.  Właśnie wchodzi. To Brad 
wyjaśniła, przekazując Case owi słuchawkę, a sama czym prędzej udała się do
kuchni.
 Cześć, stary  powitał Will przyjaciela.  Co się dzieje?
 Nic szczególnego. Moja siostrzyczka daje ci popalić?
 Nie. Ona jest w porządku  odparł Will i szybko zmienił temat,
relacjonując przebieg prac związanych z budową.
 Trudno wprost uwierzyć, \e Carolina nie daje ci w kość. Z drugiej
jednak strony, zawsze okazywała podziw dla dobrej roboty. Wiem, \e zbudujesz
wspaniały dom.
 Dzięki, stary.
 Napotkałeś ju\ w okolicy jakąś interesującą panienkę?
Carolina wróciła z kuchni. Will musiał powstrzymać się od uwagi:  Tak,
właśnie patrzę na taką jedną .
 Nie, nie mam na to czasu.
 Jestem pewien, \e się zakręcisz w odpowiednim momencie  roześmiał
się Brad.
Will popatrzył na Carolinę, która przeszła przez pokój i z podkulonymi
nogami usiadła na kanapie.
 Ja te\ jestem pewien.
 Postaram się wpaść, zanim dom zostanie skończony. Mo\e razem
wybierzemy się na panienki. Przyuczam zastępcę, \ebym mógł wziąć od czasu
do czasu trochę wolnego.
 Wspaniały pomysł. Zagonię cię do pracy. Do prawdziwej pracy, a nie
do przewieszania ścierek przy barze czy liczenia butelek z likierem.
Will nie spuszczał oczu z Caroliny. Po raz setny \ałował, \e to siostra
przyjaciela i \e nie potrafi ona uwolnić się od poczucia rozczarowania i
krzywdy, jakie wyniosła z nieudanego związku.
 Słuchaj, nie mów Carolinie, \e prowadzenie baru dla sportowców to o
wiele bardziej ucią\liwa praca, ni\ sądziłem. Jedyny plus to mo\liwość
oglądania najwa\niejszych meczów w telewizji.
 Cię\kie masz \ycie  za\artował Will.  Chcesz jeszcze pogadać z
bratem?  spytał Carolinę.
 Oczywiście.
 Tylko spokojnie, stary  polecił Will Bradowi i przekazał słuchawkę
Carolinie.
Potoczyła się rozmowa na tematy rodzinne. Will słuchał jej, chcąc nie
chcąc. Nagle poczuł na sobie spojrzenie Caroliny.
 Jest w porządku  stwierdziła.  Nie  odwróciła wzrok  \adnych
problemów.  Uśmiechnęła się bez przekonania.  O wiele porządniejszy ni\ ty.
Wiem, wiem. Miałeś trudne dzieciństwo z powodu starszej siostry. Sądzę, \e ju\
niedługo nie będziesz mógł stosować tej wymówki.  Wybuchnęła śmiechem. 
Dobra. Ty te\. Cześć.
Will odebrał słuchawkę i odwiesił na widełki. Kiedy się odwrócił,
spostrzegł, \e kilka pudeł, o które potknęła się Carolina, zostało otwarte.
Carolina wskazała najbli\sze z nich.
 Chcesz usłyszeć coś śmiesznego? Dzięki tobie wreszcie zajrzałam do
pudeł, \eby zobaczyć, czy mogłabym wyrzucić część rzeczy. Odkryłam, \e dwa
kartony są pełne ksią\ek mojego byłego mę\a.
 Często masz od niego jakieś wieści?
 Od kogo? Od Paula?
Will wolałby nie znać imienia mę\a Caroliny, by móc myśleć o nim jak o
kimś anonimowym, bez twarzy i nazwiska.
 Nie, raczej rzadko.
Willowi przypomniała się opinia Brada:  facet puścił ją kantem, a ona
wcią\ go kocha! Nie zdołał powstrzymać się od uwagi, która wprost cisnęła mu
się na usta. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl