[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sobie i z wahaniem wybrał jednego z młodzieńców. Co prawda ten drugi
byłby łatwiejszą ofiarą z powodu chciwości, małostkowości i lenistwa, tak
prostych do rozdmuchania, ale brakowało mu wytrwałości. Darreth zajął
się podsycaniem ambicji i pychy jedynego nadającego się kandydata. Gdy
chłopak był już gotowy, podkusił jednego z pozostałych do rozpoczęcia
interesującego go tematu i wycofał się do Past.
Karoca powożona przez demona pędziła w stronę anielskiego lasu drogą
przebiegającą tuż przy miejscu wypoczynku pasterzy. Gdy przebrany
za lokaja Darreth ich ujrzał, zatrzymał gwałtownie konie. Młodzieńcy
podbiegli zaciekawieni. Ujrzeli przestraszonego stangreta w średnim
wieku, który zeskoczył z kozła i bezskutecznie usiłował poprawić uprząż w
swoim zaprzęgu. Na ich widok rozpromienił się.
 Bogowie mi was zesłali  krzyknął.  Moglibyście mi pomóc?
Chłopcy rzucili się do oglądania zerwanej uzdy. Zajęło im to dłuższą
chwilę, a gdy zdołali doprowadzić zaprzęg do względnego porządku, lokaj
podziękował im za wysiłek, wynagrodził złotymi monetami i wdrapał się
z powrotem na swoje miejsce. Szło mu to z wyraznym trudem z powodu
wieku i sztywnej lewej nogi. Z niepokojem spojrzał na słońce chylące
się ku zachodowi. Chwycił cugle, by pogonić konie, ale te odmówiły
posłuszeństwa. Zbladł wyraznie, gdy to zauważył i rozpaczliwie próbował
zmusić je do dalszego biegu. Przypatrujący się temu pasterze pokręcili
głowami z wyrazną niechęcią.
46
1053606
Kr aina Baśni
 Nic nie zdziałasz, człowieku  powiedział najwyższy z nich.  Nie
należy tak traktować zwierząt. Daj im odpocząć, najeść się, a jutro rano
będą jak nowo narodzone.
Stangret popatrzył na nich rozbieganym wzrokiem z nieukrywaną
rozpaczą.
 Wiem o tym  odrzekł smutnym głosem.  Ale muszę dotrzeć do
tamtego lasu  tu wskazał, o który las mu chodziło  przed zmrokiem,
inaczej moja pani umrze.
Wśród młodzieńców zapanowała konsternacja. W końcu odezwał się
ten, na którego najbardziej liczył.
 Wiesz, do jakiego lasu zmierzasz? To siedziba króla węży.
Mężczyzna gorliwie przytaknął.
 Tak, tak, właśnie. Jedynie jego korona może ocalić księżniczkę.
 Księżniczkę?!  zakrzyknęli wszyscy czterej.
 Tak. Sami zobaczcie, jak już osłabła.
Stłoczyli się przy drzwiczkach karocy. Past, ciągle odczuwając mdłości
i zawroty głowy, nie wyglądała najlepiej, jednak zdołała posłać blady
uśmiech i zalotne spojrzenie chłopcu wskazanemu jej przez demona. Ten
zaś czekał z napięciem wpatrując się w twarz swej ofiary. Chłopak nie
zawiódł go. Podszedł i zapytał:
 Jak mogę jej pomóc?
Darreth zgiął się w ukłonie, częściowo po to, by ukryć zjadliwy
uśmieszek i błysk satysfakcji w oku.
 Nnie śmiałbym pprosić  wyjąkał służalczo  gdybym miał siłę sam
tego dokonać. Moja pani potrzebuje korony króla węży, gdyż tylko jej
dotyk jest w stanie uleczyć jej słabość. Lecz to zadanie niebezpieczne i nie
mogę&
 Daruj sobie  przerwał mu młodzieniec powodowany pychą. 
Jest jeszcze dzień, a to pewnie las jak każdy inny. Czekaj tutaj, a przed
zmierzchem dostaniesz to, czego pragniesz.
 Dziękuję ci, szlachetny panie  demon zginał się w pokłonach. 
Nie ominie cię nagroda. Bogowie ulitowali się nade mną i nad biednym
królem, ojcem jedynaczki.
Jednak pasterz nie słuchał już biadolenia lokaja, tylko ruszył żwawym
krokiem w stronę zagajnika. Darreth usiadł na schodkach karety i
47
1053606
Rozdział III
obserwował chłopaka. Wyposażył go we wszelkie możliwe zaklęcia
chroniące przed atakami leśnych stworzeń i pozostało mu tylko czekać.
Nie mógł mu w żaden inny sposób pomóc, bo las rozpoznałby piekielną
ingerencję. Podziękował pozostałym młodzieńcom za wodę i kawałek
chleba z serem, którymi go poczęstowali i pozwolił im odejść do swoich
zajęć, gdyż spokojne zazwyczaj owce porozłaziły się w sobie tylko
znanych kierunkach.
Po upływie niezbyt długiego czasu, który jednak zdawał się demonowi
wiecznością, poczuł lekkie szarpnięcie mentalne. To Klucz dawał znać
swemu panu, że ktoś go dotyka. Darreth przesłał wzdłuż łączącej ich więzi
zapewnienie, że wszystko w porządku i że to jego posłaniec i odebrał
odległe echo zadowolenia. Ciarki przebiegły mu po plecach. Aż do tej
pory nie zdawał sobie sprawy ze szczególnych właściwości przedmiotu
swego pożądania. Pierwszy raz zastanowił się, czy nie porywa się na coś,
co go przerasta. Bo jeśli Klucz miał taką władzę, to co z Klejnotem? Lecz
był już we władaniu tej najmroczniejszej z mocy i jedyną odpowiedzią na
wątpliwości, którą podsunął mu umysł była pewność, że ta władza jest mu
przeznaczona. Najostrożniej jak umiał poprowadził pasterza przez las i
pogonił po łące. Wyrwał z jego rąk zdobycz i, zmieniając kształt dłoni tak,
by przecisnąć ją przez bransoletę, założył Klucz na przegub ręki. Srebro [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl