[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ostrzegam przed tym! Gisenius nie potrafił już ukryć swego wzburzenia.
Jestem tym zachwycony oświadczył Tantau że mogę raz jeszcze ujrzeć panów
wszystkich razem, że tak powiem: w sile drużyny. Obawiam się bowiem, że to po raz ostatni
macie panowie okazję zabawić się wspólnie w to, co nazywacie koleżeństwem.
·ð ð Czy nie zechciaÅ‚by pan zająć miejsca Michela Meinersa? zaproponowaÅ‚ Hirsch.
·ð ð Owszem odparÅ‚ Tantau po krótkim wahaniu. ZajmÄ™ miejsce Michela Meinersa.
Odsunął krzesło, podszedł do stołu, mały, wychudzony człowieczek o twarzy
przypominającej jamnika, jak zawsze nędznie ubrany, w szarej pomiętej marynarce, w
czystej, ale niedbale wyprasowanej koszuli, do tego krawat o nieokreślonym kolorze. A
przed nim adamaszek, porcelana, kryształowe kieliszki i sześciu uroczyście wystrojonych ka-
mratów.
·ð ð Od czego mam zacząć? zapytaÅ‚ Tantau. OtrzymaÅ‚em kilka Å›ciÅ›le okreÅ›lonych
poleceń i wykonałem je.
·ð ð A zatem powiedziaÅ‚ ostrym tonem Gisenius paÅ„skie zadanie siÄ™ na tym koÅ„czy,
jasne?
·ð ð NiezupeÅ‚nie poprawiÅ‚ go Tantau Å‚agodnie na tym koÅ„czy siÄ™ tylko to zadanie,
które pan przede mną postawił.
·ð ð Nie bÄ™dziemy siÄ™ spierać o sformuÅ‚owania rzekÅ‚ Gisenius. Wszystko zostaÅ‚o
załatwione i jest pan teraz naszym gościem. Witam więc pana w imieniu swoim i kolegów.
·ð ð Na zdrowie! ryknÄ…Å‚ Bennicken.
Ale nikt prócz niego nie sięgnął po kieliszek. Tantau patrzył na Giseniusa i czytał z jego
twarzy jak z otwartej księgi. Reszta przyglądała się temu zdumiona. Bo Gisenius nie
wytrzymał spojrzenia Tantaua i spuścił oczy.
227
·ð ð Każdy czÅ‚owiek ma swoje wady rzekÅ‚ Tantau mojÄ… najwiÄ™kszÄ… wadÄ… jest
ciekawość. Gdybym na przykład wyuczył się introligatorstwa, czytałbym prawdopodobnie
wszystkie książki, które by mi dano do oprawy. Zajmuję się jednak ludzmi, badam szczegóły
ich życia, staram się zgłębić motywy ich postępowania i usiłuję dowiedzieć się tego, czego
akurat się w danym momencie ode mnie wymaga. Ale nie umiem zadowolić się tylko jedną
stroną medalu, już choćby przez zwykłą ciekawość, zawsze jestem ciekaw i tej drugiej
strony. Interesuje mnie całokształt sprawy, nie znoszę połowiczności. Kiedy na przykład
otrzymuję polecenie, żeby znalezć adres jakiegoś człowieka, natychmiast rodzi się we mnie
pytanie: dlaczego?
·ð ð Ale i tym siÄ™ pan nie zadowala wtrÄ…ciÅ‚ nie bez ironii Gisenius.
·ð ð Jest to oczywiÅ›cie nastÄ™pne pytanie, ale nie ostatnie. Tantau wzruszyÅ‚ ramionami.
Wiem, że to wielka wada. A prawie każde pytanie narzuca dalsze pytanie. Tak więc, kiedy
mi się już udało ustalić adres (żeby już pozostać przy naszym przykładzie), kiedy
odpowiedziałem już sobie na pytanie dlaczego", natychmiast interesuje mnie adresat i tak
dalej.
·ð ð CzÅ‚owieku rzekÅ‚ Frammler, potrzÄ…sajÄ…c gÅ‚owÄ… pan chyba ma masÄ™ czasu!
·ð ð Można to i tak nazwać rzekÅ‚ Tantau z caÅ‚ym spokojem. WyruszyÅ‚em wiÄ™c w Å›wiat
z poleceniem, żeby odszukać Michela Meinersa. Aatwo go było znalezć, powiedziałbym
nawet: za łatwo w stosunku do tego, jaką wagę przywiązywali do tej sprawy ci, od których to
polecenie otrzymałem. Mimo to wszystko było na razie sprawą zwykłej rutyny, dopóki nie
natknąłem się na pewną datę: na dzień dwudziesty kwietnia tysiąc dziewięćset czterdziestego
piątego roku. Dzień ten pamiętam jeszcze dość dobrze, bo owego dwudziestego kwietnia
przeniesiono mnie z jednego więzienia do drugiego.
A dlaczego siedział pan w więzieniu?
Tantau uśmiechnął się.
Dostałem się do więzienia dlatego, że wykryłem mo
rdercę, który dokonał mordu na tle seksualnym. Człowiek
228
ten był zastępcą gauleitera. Ale na jego terenie znalazł się urzędnik policji kryminalnej, a
więc mój kolega po fachu, który próbował udowodnić, że chciałem imputować zastępcy
gauleitera, iż popełnił on zbrodnię z motywów politycznych.
A jak było naprawdę? zapytał Hirsch. Miał pan
motywy polityczne?
Tantau zaprzeczył ruchem głowy.
·ð ð Niestety nie. ByÅ‚em zawsze tylko specjalistÄ… od spraw kryminalnych, a to byÅ‚o
wówczas za mało. Tak samo jak teraz, w tym wypadku, byłoby za mało, gdybym działał
tylko jako funkcjonariusz agencji wywiadowczej. Zostańmy jednak przy owym dwudziestym
kwietnia tysiąc dziewięćset czterdziestego piątego roku. Przeniesiono mnie więc do innego
więzienia. Większość więzniów, z którymi znalazłem się w jednej celi, to byli kryminaliści. I
ci kryminaliści, dowiedziawszy się wskutek celowej niedyskrecji strażnika, czym jestem z
zawodu, rzucili się na mnie i zaczęli mnie kopać jak piłkę nożną. Jakiś dziewiętnastoletni
chłopak stanął w mojej obronie i uratował mi życie. Więzniowie omal go nie zmasakrowali.
Potem strażnik nazwał mnie przed owym młodzieńcem wrogiem ludu, zdrajcą Wielkich
Niemiec i ideałów Fuhrera proszę pamiętać, że było to dwudziestego kwietnia tysiąc
dziewięćset czterdziestego piątego roku. Wówczas młodzieniec ów plunął mi w twarz. Płakał
z wściekłości i ze wstydu, że uratował od śmierci wroga ojczyzny.
·ð ð Absurd rzekÅ‚ Gisenius z wyraznÄ… niechÄ™ciÄ…. Wyolbrzymiony, pojedynczy
wypadek, sytuacja absolutnie wyjątkowa, w każdym razie nietypowa.
·ð ð A jednak ciÄ…gnÄ…Å‚ dalej Tantau jeszcze wtedy, w ostatniej chwili przed klÄ™skÄ…,
było sporo młodych ludzi, którzy wierzyli w Hitlera, w Wielkie Niemcy, i Bóg wie w co
jeszcze. Kiedy się im mówiło: wysadz most w powietrze! wysadzali go. Kiedy się im
dawało rozkaz: zaminuj drogę zaminowywali ją. Kiedy padł rozkaz: strzelaj bezmyślnie ze
skraju lasku trzysta siedem do przeważających sił wroga biedny, okłamany, godny litości
chłopak zaczął strzelać. Wierzył. W ojczyznę! Albo może w kolegów. I jednym z takich
chłopców był Michel Meiners.
229
·ð ð Panie Tantau odezwaÅ‚ siÄ™ Schulz znam pana bardzo maÅ‚o, jest pan dla mnie nie
zapisaną kartą, ale muszę tu z naciskiem podkreślić, że w mojej drużynie wszystko było jak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]