[ Pobierz całość w formacie PDF ]

komisarzu. - Uśmiech Kellera
uznał trafnie za dowód uznania,
na które sobie zasłużył, a już
zwłaszcza tym, co miało nastąpić
teraz. - Na uchwycie zawiniętego
w ręcznik gwintowego klucza
udało się stwierdzić ślady
palców, nie całkiem zatartych
przez ten ręcznik. Całkiem
niewątpliwie należą do dozorcy
domu Tatzera, który poza tym ma
grupę krwi 0.
- Skąd pan o tym wie? - Keller
okazał szczere zdumienie. Widać
było, że jego policja kryminalna
zrobiła ostatnio niezwykłe
postępy w dziedzinie precyzji i
szybkości działania. - Czy pan,
w tym przypadku, zapobiegliwie
przeprowadził analizę odcisków
palców i grup krwi wszystkich tu
zamieszkałych? - Nie brzmiało to
jednak jak zarzut, a wręcz
przeciwnie.
- NIe było to konieczne, panie
komisarzu Keller - powiedział
tamten nad wyraz skromnie. -
Tego rodzaju dokumentację
dostarczył nam nasz szef. - A
więc radca kryminalny Wachsmann.
- Tatzer służył mianowicie przed
laty w szeregach Bundeswehry,
trzeba więc było tylko zażądać
tam wszystkich szczegółów. Z
pomocą telefaxu. Teraz je mamy.
- Również i ja muszę się
ciągle dokształcać - przyznał
Keller z powściąganą wesołością.
** ** **
Następnie Keller ponownie
odwiedził Adalberta Weckera,
żeby przeprowadzić swego rodzaju
pożegnalną rozmowę.
Keller: - Teraz wszystko
raczej już tu gra. Mamy całą
masę obciążającego materiału,
łącznie z poszlakami, które
dadzą się dobrze wykorzystać. Z
tym już można coś począć.
- To jednak nie wystarcza
takiemu perfekcjoniście jak ty.
- Jeszcze trochę więcej, a
byłoby lepiej. Najlepiej zaś w
osobie świadka. Kogoś, kto był
tam przed zdarzeniem, w trakcie
albo niedługo po nim. Co teraz o
tym sądzisz?
Wecker: - Dlaczego jednak
zwracasz się z tym do mnie?
Keller: - No, a do kogo mój
przyjacielu? Gdybyś miał
jakiekolwiek wątpliwości,
obstawałbyś przy tym, żeby
przewertować akta, żeby
sformułować jakieś wnioski...
Tego jednak nie było ci trzeba.
Dlatego po prostu nie, bo wiesz
więcej, nizli mi powiedziałeś.
- Możliwe, że nie
powiedziałem, gdyż mam po temu
zasadnicze powody.
- I będziesz je miał jeszcze
wówczas, gdy poproszę cię, żebyś
mi pomógł. - Powiedział to
bardzo poważnie. - Przypadek ten
będę mógł jednak wyłożyć na stół
dopiero wtenczas, kiedy upewnię
się na wszelkie możliwe sposoby.
Tak jak i ty brzydzę się
lekkomyślnym awanturnictwem,
jeśli idzie o kryminalistykę.
Jeżeli chcesz pomagać mi w
dalszym ciągu i doprowadzić do
tego, żebym doszedł do pewnego
rezultatu, zrób to!
Na takie życzenie nie trzeba
było odpowiadać koniecznie i
Wecker o tym wiedział. Nie
wiedział jednak, komu zawdzięcza
przeświadczenie, że tak to jest:
Kellerowi, sobie, czy też komuś
innemu? - No dobrze, nie jestem
przeciwny temu, żeby powiedzieć
ci, iż rzeczywiście jest świadek
decydującej fazy tamtego
zdarzenia.
- Powiedz więc, kto?
- Zanim ci go wskażę, muszę
postawić pewne warunki.
- Warunki? W odniesieniu do
morderstwa? Jakie?
- Musisz zgodzić się na coś!
Mógłbyś, a ja ci to umożliwię, z
kryminalistycznego punktu
widzenia posłużyć się tym, że
taki bezpośredni świadek
istnieje. To znaczy, że to, iż
on jest, mógłbyś, zgodnie z
twoją praktyką w dziedzinie
stawiania pytań wykorzystać jako
środek nacisku. To jednak musi
ci wystarczyć, bo bezpośrednio,
w celu wyodrębnionego
przesłuchania, nie będziesz tym
świadkiem dysponował.
- Dlaczego nie, Wecker?
- Bo ja sobie tego nie życzę.
Nie chcę.
- Przedstaw mi przesłanki!
Zaakceptuję twój warunek dopiero
wówczas, kiedy je poznam.
- Idzie o dziecko. Wrażliwe,
mądre dziecko, niejaką Irenę
Lenz, dwunastolatkę. Znajduje
się ona w tym domu, u matki, na
czwartym piętrze. Kiedy
przeglądałeś dokumentację
osobową, chyba ich nie
przeoczyłeś.
Keller potwierdził.
- W każdym razie za celowe
uważam wyłączenie tej
dziewczynki z całej dowodowej
rozgrywki. Dlaczego? Całkiem po
prostu: Czegoś takiego nie wolno
wymagać od dzieci. Od żadnego
dziecka.
- Rozumiem! - zapewnił Keller
bez wahania. - Przyjmuję do
wiadomości to, co mi
powiedziałeś, a jednocześnie
akceptuję to, czego żądasz.
Musiał przyjąć, choć zapewne
przyjęcie opierało się na bardzo
osobistych przesłankach.
** ** **
Tymczasem zrobiła się już
godzina #/15#00, co znaczyło, że
Keller przepracował już siedem
godzin. Wykorzystał je
intensywnie, a teraz zmierzał do
zakończenia.
Miejscem, w którym miało do
tego dojść, było nie wynajęte,
częściowo umeblowane mieszkanie
na parterze, z punktu widzenia
potrzeb kryminalistyki
odpowiednie, zwłaszcza, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl