[ Pobierz całość w formacie PDF ]

upodabniając się do pękającego strąka na moment przed rozerwaniem.
 Nie chcę cię obdzierać, przyjacielu  wymruczał Conan  ale tylko ty mo\esz mi
teraz pomóc.
Zaciskając zęby zdjął z Iranistańczyka pas, z którego zwieszał się sztylet, pochwa niewiele
krótsza od miecza no\a z Ilbars oraz torba. Conan zapiął na sobie pas Ajhindara z nadzieją, \e
w sakwie są pieniądze, po czym podniósł z podłogi długie ostrze z gór Ilbars i wsunął je do
pochwy.
Dwóch martwookich gwardzistów odprowadziło go do drzwi. Za progiem znalazł własny
pas wraz z mieczem, zwojem liny i sakwą z narzędziami. Przerzucił go sobie przez ramię.
Jeden z gwardzistów ruszył by zamknąć wrota.
 Człowieku bez duszy  powiedział Cymmerianin odwracając się do niego  nie
chciałbyś uciec od tego, który ci ją ukradł? Nie chciałbyś przyjąć śmierci?
Stra\nik odpowiedział nie patrząc na Conana:
 śyć bez duszy, to być martwym za \ycia, Cymmerianinie. Gorzej jest umrzeć bez duszy
 cofnął się i zatrzasnął drzwi z hukiem.
Conan odszedł czując jak kolejny raz ciarki przechodzą mu po grzbiecie.
IV
OAZA ZMIERCI
W oazie, która znajdowała się o dwa dni jazdy do Arejnun, Conan le\ał na plecach,
wpatrując się niewidzącymi oczami w niebo usiane gwiazdami, podobnymi do miliona
wpatrujących się w niego szyderczych oczu. W pobli\u wypoczywał jego koń, a nieco dalej
postękiwał wielbłąd innego podró\nego.
 Bez duszy&  myślał Conan potęgując swą nienawiść do Hisarr Zulu.
Czy dusza miała jakieś znaczenie? Conan bardzo pragnął to wiedzieć. Srogi Crom,
najwy\szy bóg Cymmerian, miał dzikie i ponure usposobienie. Nie obiecywał innego \ycia
po tym jednym. Przy narodzinach wlewał on tylko w duszę mę\czyzny moc zwycię\ania
przeciwności i to musiało wystarczyć. Czy było coś więcej? Ojciec Conana mawiał zawsze,
\e o to trzeba zapytać bogów.
Ludzie z innych krajów prosili bogów o wiele więcej i bardziej w nich wierzyli.
Niepewność coraz silniej dręczyła Conana. Jeśli \ycie jest wszystkim co istnieje, to dusza nic
nie znaczy! Jednak uczucie pustki i pewność, \e będzie ono trwało dopóki nie odzyska
zawartości, świadczyły o czymś innym. Być mo\e było to tylko złudzenie spowodowane
przez hipnotyzujący wzrok Hisarr Zulu, lecz Cymmerianin nie wiedział tego na pewno. Tak
więc po dwóch dniach jazdy Conan ciągle przeklinał czarnoksię\nika, który stał się panem
jego duszy. Od czasu do czasu przeklinał równie\ i siebie, przyrzekając sobie zachowywać się
na przyszłość bardziej rozsądnie. Miał na sobie ubranie znalezione w sakwie Iranistańczyka.
Był to, jakby nie patrzeć, łup zdobyty w zwycięskim boju. Koszula z rękawami i luzne
spodnie Ajhindara zaoszczędziły Conanowi pieniędzy, które dzięki temu mógł wydać na
\ywność.
Jego własne pieniądze, zawartość sakiewki Iranistańczyka oraz doskonałe ostrze z Ilbars,
poszły na zakup konia, najlepszego, jakiego tylko mo\na było dostać. Jednak do obrony
pozostał Cymmerianinowi tylko uszkodzony miecz. Opuszczając Arenjun barbarzyńca
wiedział, \e choć ma dobrego konia, to jest słabo uzbrojony i niepokoiło go to nie mniej ni\
problem duszy. Zastanawiając się nad tym nie zwa\ał na skwarne słońce pustyni.
Drugiego dnia po południu koń, którego Conan nazwał po prostu Koniem, osłabł i zaczął
ustawać z braku wody. Cymerianin przeświadczony, \e dotrą do oazy przed zmierzchem,
zabrał tylko niewielką ilość \yciodajnego płynu. Gdy dotarli na miejsce Conan musiał siłą
Strona 17
Offutt Andrew - Conan i czarownik
odciągnąć zwierzę od wody, by nie wypiło jej zbyt du\o.
Podczas minionych dwu dni Conan miał du\o czasu na myślenie. Doszedł do wniosku, \e
złodziejstwo jest zbyt niepewnym rzemiosłem. Samotny złodziej ryzykował bardzo wiele i
nie mógł liczyć na niczyją pomoc w razie pojmania. Po spotkaniu Isparany, Karameka i
Ajhindara, barbarzyńca zrozumiał, \e wytrawny złodziej powinien mieć protektora. Ta trójka
została sowicie opłacona i wyposa\ona przez swoich panów, z których ka\dy otoczyłby ich
opieką, gdyby przypadkiem wpadli w ręce prawa.
Oczywiście mo\na było zrobić wspanialszą karierę. Młody góral mógł marzyć o koronie i
pięknych księ\niczkach, ale nie było prawdopodobne, by kiedykolwiek posiadł jakąś koronę
czy księ\niczkę.
Conan postanowił, \e gdy wypełni tę misję i odzyska z powrotem swoją duszę, to spróbuje
zwrócić na siebie uwagę bogatego pracodawcy. Na razie jednak on i Koń mieli tylko brzuchy
pełne wody, i była to jedyna jasna strona obecnej sytuacji.
Niezdolny odpędzić uparcie kłębiące się myśli, Conan le\ał niespokojnie. Oazę, w której
się znajdował, zwano niekiedy Tchnieniem Arenjun lub Wizją Kherdpuru, przy czym nazwa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl