[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Franciszek pokiwał głową, jak człowiek, któremu wyjaśnienia te wydają się niewia-
rygodne.
 Proszę zwrócić uwagę, panie hrabio  podjął Nik Deck.  Wszystko, co panu
opowiedziałem, to nie był sen i jeżeli od ośmiu dni leżę rozciągnięty jak długi na łóż-
ku, bez władzy w ręce i nodze, to nie można powiedzieć, że wszystko to sobie wyobra-
ziłem!
 Ja tak tego nie przyjmuję i na pewno ulegliście okrutnemu wstrząsowi...
 Okrutnemu i szatańskiemu!
 Nie, tu się właśnie różnimy, drogi Niku  odrzekł młody hrabia.  Pan sądzi, że
został uderzony przez istotę nadprzyrodzoną, a ja w to nie wierzę po prostu dlatego, że
nie ma istot nadprzyrodzonych  ani złośliwych, ani dobroczynnych.
 Czy może więc pan, panie hrabio, uwierzyć w to, co mi się  przydarzyło?
 Jeszcze nie mogę, lecz proszę być pewnym, że wszystko wyjaśni się i to w sposób
zupełnie prosty.
 Dałby Bóg!  odpowiedział leśniczy.
 Niech mi pan powie...  podjął Franciszek  czy ten zamek należał zawsze do
rodziny de Gortz?
 Tak, panie hrabio, i dalej należy, mimo że ostatni potomek z rodziny, baron Ru-
dolf, zniknął bez wieści.
 A kiedy nastąpiło to zniknięcie?
 Około dwudziestu lat temu.
 Dwadzieścia lat?
 Tak, panie hrabio. Pewnego dnia baron Rudolf opuścił zamek, a ostatni służący
zmarł kilka miesięcy po jego wyjezdzie. Od tego czasu nie widziano go więcej.
 I odtąd nikt nie postawił stopy w fortecy?
 Nikt.
 A co sądzi się o tym w okolicy?...
79
 Mówią, że baron Rudolf musiał umrzeć za granicą i że ta śmierć nastąpiła niedłu-
go po jego zniknięciu.
 To się mylono, Niku Deck. Baron żył jeszcze przed pięciu laty.
 Naprawdę żył, panie hrabio?...
 Tak... We Włoszech, w Neapolu.
 Czy widział go pan?...
 Widziałem go.
 A od pięciu lat?...
 Więcej o nim nie słyszałem.
Leśniczy zamyślił się. Przyszła mu do głowy pewna myśl  myśl, którą wahał się
określić. W końcu zdecydował się i podnosząc głowę, marszcząc brwi, rzekł:
 A przypuśćmy, panie hrabio, że baron Rudolf de Gortz wrócił do swego kraju
z zamiarem zamknięcia się w fortecy?...
 Nie, to nieprawdopodobne. Niku.
 Rzeczywiście, cóż za interes miałby, żeby tam się skryć... i nie pozwalać, aby kto-
kolwiek zbliżył się do zamku?
 Nie widzę w tym żadnego sensu  odrzekł Franciszek de Telek.
Jednakże myśl ta zaczęła drążyć umysł młodego hrabiego. Czyż nie było możliwe, że
ten osobnik, którego egzystencja była zawsze tak zagadkowa, przybył tu, by schronić się
w swym zamku po wyjezdzie z Neapolu? I tutaj dzięki zabobonnym wierzeniom zręcz-
nie podtrzymywanym  co nie było zbyt trudne, gdy znało się stan umysłów w okoli-
cy  chciał żyć w całkowitym odosobnieniu i bronić się przeciwko nieproszonym go-
ściom?
W każdym razie Franciszek uznał, że bezużyteczne byłoby przekazanie tej hipotezy
mieszkańcom wsi.
Opuścił więc Nika Decka, życząc mu, by wyzdrowiał jak najszybciej i aby nie odwle-
kał ślubu z piękną Miriotą, w której to uroczystości obiecał wziąć udział.
Zaabsorbowany swymi rozmyślaniami Franciszek wrócił do ,,Króla Macieja , skąd
nie wyszedł już do końca dnia.
O szóstej godzinie Jonasz podał kolację w głównej sali, gdzie z godną pochwały po-
wściągliwością ani sędzia Koltz, ani nikt z wioski nie zakłócał spokoju Franciszka.
Koło ósmej Rotzko zapytał hrabiego:
 Czy potrzebuje mnie pan jeszcze, panie hrabio?
 Nie. Rotzko.
 W takim razie wypalę sobie fajkę na tarasie.
 Wypal, Rotzko, wypal.
Półleżąc w fotelu, Franciszek zagłębił się w rozpamiętywaniu niezapomnianych zda-
rzeń z przeszłości. Był znowu w Neapolu. podczas ostatniego występu w teatrze San
80
Carlo... Widział ponownie barona de Gortz w momencie, gdy ten człowiek wychylił
głowę ze swej loży, ze spojrzeniem żarliwie utkwionym w artystce, jakby chciał ją za-
hipnotyzować... Potem myśli hrabiego zatrzymały się na liście podpisanym przez tego
dziwnego osobnika, który oskarżał jego, Franciszka de Telek, że zabił Stillę... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl