[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nawet Jeppie przyszło to do głowy.
- Nic na to nie poradzę. Dziękuję, że pan mnie odwiózł do domu. Teraz
muszę się położyć, bo naprawdę boli mnie noga. Dobranoc.
Wpatrywał się w nią z uwagą.
- Zawsze będę kochać Nurę.
- No właśnie. Myśli pan, że któraś kobieta zgodziłaby się zająć drugie
miejsce? Zwłaszcza nie mając szans w porównaniu z idealnym wizerunkiem?
Dobranoc, Tuareg.
Do pokoju wpadł jasny strumień światła. Liza odwróciła się ku drzwiom.
W progu stała pokojówka Yasmin z zaskoczoną miną. Wyszeptała coś po
arabsku, skłoniła się i wyszła.
Tuareg ruszył za nią szybkim krokiem.
Liza nie mogła opanować wzburzenia. Jak śmiał sugerować, że może
mieć wobec niego jakieś plany?! Przyjęła zaproszenie Yasmin, ale nie dała
żadnych powodów, żeby sądzić, że jest zainteresowana jej synem. Dobrze
zdawała sobie sprawę, że ten mężczyzna jest dla niej niedostępny i co najwyżej
może ich łączyć przyjazń. Dobrze, że wszystko zostało wyjaśnione.
Wyszła na korytarz z dumnie podniesioną głową.
Szerokim łukiem ominęła pokojówkę i Tuarega i mamrocząc pod nosem
 dobranoc", ruszyła do sypialni. Nie zatrzymała się, choć Tuareg ją wołał.
Dopiero gdy zamknęła za sobą drzwi sypialni, odetchnęła z ulgą.
- Liza? - Zapukał do drzwi.
- Proszę odejść - odparła, choć w głębi serca pragnęła by jej nie posłuchał.
- Chcę przeprosić za to, że się pomyliłem.
- W porzÄ…dku. Dobranoc.
- Proszę pozwolić mi wytłumaczyć.
- Nie ma o czym mówić. - Z biciem serca nasłuchiwała.
- 64 -
S
R
Sekundy ciągnęły się w nieskończoność. Za drzwiami panowała cisza.
Szejkowie nie zakochują się w zwykłych dziewczynach z Seattle. Zwłaszcza
pulchnych sierotach z piegami na nosie, pozbawionych elegancji. To oczywiste.
Nie musi już jej tego mówić.
ROZDZIAA SZÓSTY
Rano z niepokojem oczekiwała spotkania z matką Tuarega. Może ta
kobieta naprawdę miała jakieś plany wobec niej? Z jakiego niby powodu dama
starsza od niej o dwadzieścia lat chciałaby się z nią zaprzyjaznić? Miały z sobą
niewiele wspólnego, choć Liza była zachwycona czarującą i elegancką
gospodyniÄ….
Kiedy usiadły przy stole, pokojówka wniosła tacę z gorącą kawą i
czekoladą oraz świeżymi owocami i croissantami.
- Niedługo muszę wracać do obozu - powiedziała Liza. Miała nadzieję, że
Yasmin nie zapyta jej o powód.
- Ojej! Myślałam, że po południu odwiedzimy moją ukochaną
przyjaciółkę.
- Bardzo żałuję, ale gonią mnie terminy. Poza tym im szybciej wywołam
wczorajsze zdjęcia, tym prędzej będę miała album dla Jeppy.
Tylko w jaki sposób przekaże go wczorajszej solenizantce? Musi zdobyć
jej adres i wyśle go pocztą przekazywaną co tydzień z obozu.
- W takim razie proszę zostać do lunchu. Potem załatwię, żeby ktoś
odwiózł panią do obozu - odparła Yasmin.
Liza z uśmiechem pokiwała głową. Oby tylko Yasmin nie kazała jej
lecieć helikopterem z Tuaregiem. Podróż samochodem potrwa kilka godzin
dłużej, ale za to nie będzie krępująca. Może Tuareg znów pomyślałby, że
zastawia na niego sidła?
- 65 -
S
R
Wczoraj wieczorem wyraznie powiedział, że nie interesują go żadne
kobiety.
Ze zdenerwowania straciła apetyt i niemrawo skubała croissanta.
Oczywiście może udawać, że nic się nie stało i zachowywać się tak jak dawniej.
Nie zrobiła nic złego. Nie miała zamiaru go usidlić. Jego matka na pewno też
nie chciała na siłę go wyswatać.
- Jak podobało się pani wczorajsze przyjęcie? - spytała Yasmin.
Liza odetchnęła z ulgą. To był bezpieczny temat. Wkrótce zapomniała o
zmartwieniach i bawiła się dobrze w towarzystwie Yasmin. Starsza pani nie
szczędziła opowiastek o członkach rodziny. Liza nie pamiętała połowy ludzi,
których jej przedstawiono wczoraj, ale zaśmiewała się z ich przygód.
Czas szybko mijał i już wkrótce usłyszała znajomy warkot helikoptera.
Gotowa do wyjścia czekała na pilota.
Kiedy Tuareg wszedł do środka, momentalnie poszukał wzrokiem Lizy. Z
bijącym sercem odwróciła głowę. Co za ironia, że przyszedł sam właśnie teraz,
gdy chciała, żeby przysłał pilota.
Chwilę pózniej siedziała już w helikopterze na miejscu przeznaczonym
dla pasażera. Pilot, który przyleciał po nią w piątek, zajął miejsce przy sterze.
Tuareg usiadł obok niego, po czym obejrzał się, sprawdzając, czy zapięła pas.
Choć zamienił z nią tylko kilka słów, czuła, że jakaś niewidzialna siła
przyciąga ją do niego. Co by było, gdyby jego matka naprawdę postanowiła ich
wyswatać?
Czy poszliby na prawdziwą randkę? Nie na przyjęcie w rodzinnym
gronie, ale na kolację, a może i na tańce. Jakże chciałaby przytulić się do niego
przy nastrojowej muzyce!
Panorama miasta połyskiwała w popołudniowym słońcu, rażąc oczy bielą
gmachów. Liza uzmysłowiła sobie, że siedzi zaledwie metr od mężczyzny, który
oskarżył ją, że spiskowała, żeby go zdobyć.
- 66 -
S
R
To oburzające. Nigdy nie posunęłaby się do takich metod. Człowiek, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl