[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Jesteś tu częstym gościem? - zapytała Laura, obrzucając sceptycznym
spojrzeniem kelnerkę, do której Max zwrócił się po imieniu, nazywając ją
Glorią.
Jeśli nawet przechwycił jej dociekliwe spojrzenie, to nie zwrócił na nie
najmniejszej uwagi.
- Ilekroć wychodzę do miasta, zawsze staram się tu wpaść. Ben i Judy prowadzą
ten lokal już od kilku lat. Rozstrzygnąłem kiedyś na ich korzyść pewną kwestię
prawną. To wyjątkowo trzeźwo myślący i bezpretensjonalni ludzie. Bardzo
lubię się z nimi spotykać.
Kiedy tak siedział i patrzył na nią w popołudniowym półmroku, wyglądał jakoś
inaczej niż zwykle, z lekko zmierzwionymi włosami i w poluzowanym
krawacie. Nie przebrał się przed wyjazdem i wciąż był w garniturze, Laura zaś
miała na sobie sportowe spodnie - wełniane, ciepłe i wygodne. Fryzura rozpadła
się na jej głowie w proste pasma włosów spływających na ramiona. Gdy
poruszała głową, pojawiały się w nich refleksy światła. Luźny sweter z
kapturkiem tak obnażał smukłą szyję, że widać było delikatny złoty łańcuszek z
serduszkiem, który Laura zawsze teraz nosiła.
- Cieszę się, że przyjechałaś - powiedział Max. W tym oświadczeniu kryła się
niezwykła moc, zupełnie odbiegająca wymową od zmysłowości, o której
mówiły jego oczy. Laura mogła tylko aprobująco się uśmiechnąć, gdyż bez
reszty wypełniły ją ciepłe uczucia.
Godzinę później, kiedy Max podjechał boczną uliczką do swego domu, Laura
odczuła jeszcze większą radość z przyjazdu do Rockport, ponieważ i budynek, i
jego otoczenie wprost zapierały dech w piersiach! Utrzymana w stylu
kontynentalnym, budowla z szarego kamienia stała bokiem do podjazdu; jej
ogromne szklane oczy wpatrzone były nieruchomo w biegnący ku morzu,
pokryty łachami śniegu trawnik - ku morzu w całym jego rozszalałym
przepychu, roztrzaskującym się gwałtownie o skały, wypluwającym w górę
słone bryzgi na kształt gejzerów kłujących księżycową noc. Ten huk słychać
było nawet we wnętrzu samochodu.
Kiedy Max wjechał do garażu pod domem, Laura wypuściła z płuc powietrze,
gdyż do tej pory nieświadomie wstrzymywała oddech.
- To jest wspaniałe! - wykrzyknęła bez tchu. Automatyczna brama garażu
zamknęła się za nimi
bezszelestnie.
- No, pośpiesz się, wejdźmy do środka - zaproponował Kraig, wysiadając z auta,
by za chwilę pomóc w tym Laurze. Obładowany torbami podróżnymi, pozwolił,
by otworzyła kluczem drzwi, a następnie pokierował ją na schody, przez
półpiętro, ku ogromnej, otwartej przestrzeni, która obejmowała cały parter.
Choć z zewnątrz budynek mógł się wydawać dość konwencjonalny, jego
wnętrze było zupełnym tego zaprzeczeniem.
Z uśmiechem zachwytu Laura zapaliła światła.
- Tu w ogóle nie ma ścian! To niesamowite!
We wzroku przyglądającego się jej z bliska gospodarza tego domu pojawił się
błysk satysfakcji.
-- Tu jest chłodno - przestrzegł ją, składając bagaże obok schodów wiodących
na pierwsze piętro. Następnie ruszył w kierunku termostatu.
- No tak - mruknął głośno. - Ogrzewanie jest włączone. Muszę rozpalić w
kominku. Czemu nie usiądziesz? Mógłbym zorganizować jakiś komitet powi-
talny. - Jego głęboki i zmysłowy głos jak zwykle zakłócił jej spokój.
On tyleż potrzebował komitetu powitalnego, co ona zastrzyku adrenaliny,
stwierdziła, przekonana, że zarówno w rozpalaniu kominka, jak we wszystkich
innych sprawach, Max był ekspertem.
Przy akompaniamencie szelestu gazet, dudnienia polan i wreszcie - stopniowo
narastającego trzasku ognia - Laura obejrzała sobie cały parter. Po jednej stronie
schodów podziwiała ogromną sofę obitą brązowym aksamitem, stojącą przed
kominkiem, z drugiej zaś strony - część wydzieloną do pracy, biurko i fotele,
oraz kuchnię w stylu rustykalnym, i główną część jadalną zdominowaną przez
ciężki, okrągły stół sosnowy z czterema solidnymi kapitańskimi krzesłami.
Wyjąwszy wyłożoną kafelkami kuchnię, całą podłogę pokrywał dywan w
odcieniu szampana, wprost zapraszając do chodzenia po nim boso.
Ściany ozdobiono dziełami wielu interesujących artystów. Każde płótno było na
swój sposób wyjątkowe i wnosiło coś innego do atmosfery, którą emanowało to
pomieszczenie.
Kiedy Laura zatrzymała się przy drzwiach wejściowych i rozejrzała dokoła, do
głębi przeniknęło ją wrażenie ciepła, przytulności i panującego tu gustownego
luksusu. Była ciekawa, czy wystrój wnętrza jest dziełem dekoratora, samego
Maksa, czy może jakiejś kobiety. Zakończyła wędrówkę i dołączyła do
stojącego przy huczącym kominku Maksa, który do tej pory pogrążony był w
głębokim zamyśleniu.
Wyraz jego twarzy natychmiast złagodniał, ale Laura zdążyła uchwycić ten
poprzedni, nieco wzburzony. Zniknął, więc zapragnęła o nim zapomnieć. Mocna [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl