[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Chciałaby zobaczyć Paryż sprzed rewolucji. Nie myślała o
biedzie i głodzie warstw najuboższych, ale o splendorze i
pięknie dworu. O Marii Antoninie i jej dworkach, odzianych
w rozłożyste suknie i noszących na głowach wysokie peruki.
O królu otoczonym inteligentnymi, wspaniałymi
mężczyznami. Ależ to musiało malowniczo wyglądać -
marzyła.
Nie widziała nigdy Napoleona, lecz wątpiła, by udało mu
się kiedykolwiek stworzyć coś równie romantycznego jak
dawna Francja. Z dreszczem przypomniała sobie, że jego
panowanie wyrosło na trupach tych, którzy musieli umrzeć, by
on mógł dojść do władzy.
Otworzyła następną gablotę i znalazła dzieła Woltera, o
których zawsze marzyła. A między nimi egzemplarz Paul et
Virginie". Wzięła do ręki tassowski epos o krzyżowcach
Jerozolima wyzwolona", otworzyła i zaczęła czytać,
zapominając o całym świecie. Nie myśląc o tym co robi,
usiadła pod oknem, by wykorzystać ostatnie promienie słońca,
i tak się zaczytała, że nie usłyszała skrzypnięcia drzwi.
Mimo to intuicyjnie wyczuła, że nie jest sama w
bibliotece. Uniosła głowę i zobaczyła księcia. Stał obok i
patrzył na nią spod przymrużonych powiek w dziwny,
niepokojący sposób.
- Pardon... monseigneur - zawołała zrywając się. -
W...wiem, że nie powinnam... tu przychodzić, ale... chciałam
poczytać.
- I co wybrałaś? - spytał książę.
Rozejrzał się i Jolanta idąc za jego wzrokiem spostrzegła,
że zostawiła drzwi od gabloty otwarte. Na stole leżał tom
Woltera, który zamierzała wziąć ze sobą na górę.
- R...rozumiem... że to... niegrzecznie... - wyjąkała, nie
ruszając się z miejsca.
- Zobaczymy, co to czytałaś z takim zajęciem -
powiedział książę, podchodząc do niej.
Nie pozostawało jej nic innego, jak wręczyć mu
egzemplarz Jerozolimy wyzwolonej".
- Czy takie rzeczy ci się podobają? - książę wyglądał na
zdziwionego.
- Tak, monseigneur.
- Czytałaś już kiedyś Tassa?
- Nigdy dotąd nie miałam okazji.
- Ale słyszałaś o nim?
- Oczywiście, monseigneur.
- Dlaczego oczywiście"? - spytał książę. - Większość
kobiet nie interesuje się zbytnio poważnymi rzeczami.
Jeśli odnosiło się to do kobiet pokroju Gabrieli Dupre, to
miał na pewno rację. Ale byłoby niedyskretnie komentować
jego uwagę, więc milczała.
Książę trzymał w ręku książkę, lecz jego oczy utkwione
były w Jolancie.
- Dlaczego jesteś tu sama? - zapytał. - Przypuszczam, że
twój mąż bawi się w mieście.
- Zależy mu na zwiedzeniu Paryża, monseigneur. Po
skrzywieniu ust księcia można było poznać, że domyśla się,
jaką to stronę Paryża chciał poznać Piotr.
- A ty nie jesteś ciekawa? - indagował dalej. Wydawał się
zdziwiony, więc Jolanta odparła szczerze:
- Tak, jestem oczywiście bardzo ciekawa. Chciałabym
zobaczyć Paryż, ale jak dotąd nie było okazji.
- A czemuż to?
- Byłam zajęta w domu, monseigneur, a Pierre zabronił
mi samej chodzić do miasta.
- Słusznie, ale mógł cię przecież zabrać ze sobą - mówił
wyzywająco, a gdy Jolanta milczała, ciągnął jakby do siebie: -
Ma rację. Miejsca, w które on chadza, nie rozbawiłyby cię,
lecz wręcz przeraziły.
- Jest mi całkiem dobrze w domu, monseigneur, o ile
tylko będę mogła czytać - mówiła błagalnym głosem, gdyż
bała się, że książę zabroni jej korzystać z biblioteki.
- Jeśli o mnie idzie, możesz czytać, ile ci się podoba
- powiedział książę, jakby czytając w jej myślach.
Zwrócił jej tom Tassa.
- Merci, monseigneur, to bardzo szlachetnie z pana
strony. Tyle tu książek, których lektura sprawi mi
przyjemność!
- Mimo to szkoda, że nie zobaczysz Paryża - powiedział
półgłosem książę.
Jolanta wyjrzała przez okno. Zmierzch już zapadał, lecz
złote odblaski słońca kładły się jeszcze na drzewach w
ogrodzie.
- Mam propozycję - powiedział nagle książę. Jolanta
odwróciła się do niego. W jej oczach pozostał jeszcze blask
zachodu, który zdawał się rozświetlać jej drobną twarzyczkę.
- Wróciłem wcześniej niż planowałem - ciągnął książę. -
Jeśli pojedziesz ze mną odkrytym powozem, pokażę ci Paryż
nocą.
Oczy Jolanty rozszerzyły się ze zdumienia. Sądziła, że się
przesłyszała.
- Moglibyśmy pojechać wzdłuż brzegów Sekwany
- mówił książę - żebyś mogła zobaczyć Luwr i oczywiście
Notre - Dame. Te rzeczy każdy turysta chce ujrzeć najpierw.
Mówił jakby gardził ich widokiem, mówił tak jakoś
beznamiętnie, że Jolanta uśpiła w sobie lęk przed
przebywaniem z nim sam na sam. Co więcej, propozycja
księcia spodobała jej się. Pragnęła nade wszystko zobaczyć
miasto, o którym tyle słyszała. A do tego jeszcze nocą - to
musi być cudowne! Mimo to wahała się.
- Czuję... monseigneur... że powinnam... panu odmówić.
- Twój mąż się bawi, więc to uczciwe, byś i ty zażyła
choć trochę przyjemności - odparł książę. - A poza tym nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]