[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Maria wcisnęła wskazany klawisz. Na ekranie pojawiły się angielskie słowa. Nie
zwlekając zaczęła wprowadzać program, żeby dostać się do banku danych.
- Obawiam się, że jestem wam winien słowa przeprosin za zabicie tamtej kobiety.
Możliwe, że znała program, którego szukacie... - odezwał się zza ich pleców Prokopiew.
- Możliwe - powiedział Rourke, nie odwracając do niego głowy.
Od kilkunastu minut Chińczycy próbowali sforsować drzwi świątyni. John pomyślał,
że strażnicy Mao chcą opanować święte miejsce.
- Prokopiew?
- Tak, doktorze Rourke?
- Ten komputer chyba jest połączony z systemem tamtych monitorów. Może to
centrala łączności... Paul, pomożesz mu dostroić go tak, by Wasyl mógł skontaktować się ze
swoimi siłami. Prokopiew, zaalarmuj ich i przekaż im, żeby się cofnęli. Nie możemy dla nich
nic więcej zrobić...
- Mógłbym wezwać helikopter, żeby wylądował obok wyrzutni.
- Mógłbyś, ale mnie nie pociąga śmierć z rąk KGB. Wolę już poczekać tutaj. Słuchaj,
Prokopiew, skończ z tym gdybaniem i zawiadom swoich.
Nagle Rourke usłyszał głos Niemki:
- Mam ten program! Rakieta będzie wystrzelona za osiemnaście minut. Nie uda mi się
tego zatrzymać.
- Co z reaktorem? - zapytał John, siadając obok Marii i zmieniając magazynki
pistoletów.
- Jeszcze nie wiem - odpowiedziała cicho.
- Spróbuj tej linii, gdzie jest znak wyglądający jak drzewo - poradził dziewczynie Han
Lu Czen.
Palce Marii zaczęły szybko poruszać się na klawiaturze.
Annie ocknęła się pod wodą. Po chwili była znowu na powierzchni.  Musiałam zasnąć
albo po prostu zemdlałam - pomyślała. Nagle trafiło do niej, że nie ma Ottona i Natalii.
Zanurkowała i zauważyła Niemca. Złapała kapitana za włosy i wyciągnęła go na
powierzchnię. Aapczywie chwytał oddech.
- Natalia! Natalia!
Woda dookoła niej spieniła się. Annie poczuła na sobie jakieś ręce. Zobaczyła
sylwetki w czarnych kombinezonach i przezroczystych hełmach. Próbowała sięgnąć po nóż,
ale ktoś przytrzymał jej rękę. Wtedy zobaczyła głowę bez hełmu.
- Jestem Jason Darkwood. A ty musisz być Annie Rubenstein, córka pięciowiekowego
człowieka. Czy w wodzie jest ktoś jeszcze?
Miał ładną twarz i kręcone włosy. Annie pomyślała, że to chyba jest... Mimo to
powiedziała:
- Natalia.
Tym razem nie mówił już do niej.
- Sebastian? Co z major Tiemierowną? Czy ją mamy?
Przez moment była cisza i znowu usłyszała, jego głos:
- Dobrze. Przygotować  Reagana do wynurzenia. Namiar na nasze nadajniki.
Wypuśćcie dla nas tratwę. Tak, za chwilę to powtórzysz tej czarującej damie. Mam nadzieję,
że będzie wdzięczną słuchaczką.
Młody człowiek podał jej coś w rodzaju słuchawki i pokazał, że należy to przyłożyć
do szczęki. Zrobiła to w i uchu usłyszała przyjemny głos:
- Komandor Darkwood polecił mi, abym poinformował panią, że major Tiemierowną
została uratowana przez dwóch nurków. Mamy wszelkie podstawy, by sądzić, że komandor
porucznik Barrow zapewnił jej należytą pomoc lekarską. Dziękuję.
Mała słuchawka wyślizgnęła się z dłoni Annie i wpadła do wody. Darkwood zdołał ją
jednak wyłowić.
- Mój ojciec opowiadał mi o panu!
- Obawiam się, że używał w stosunku do mnie pewnego specyficznego zwrotu -
 sprytna dupa prawda? - Darkwood uśmiechnął się. Przyłożył mały przedmiot do szczęki i
przemówił:
- Poruczniku Stanhope, proszę mówić. Zbliżył się do niej i podsunął jej to, co
wcześniej wzięła tylko za słuchawkę.
- Kapitanie, ten człowiek jest poważnie ranny, ale myślę, że z tego wyjdzie.
Darkwood popatrzył na nią pytającym wzrokiem.
- Hammerschmidt. Kapitan Otto Hammerschmidt. Jest komandosem i moim
przyjacielem.
- Znam to nazwisko - powiedział Darkwood i dodał do mikrofonu: - Tom, to oficer sił
zbrojnych Nowych Niemiec. Zatroszcz się o niego.
Annie krzyknęła z wrażenia, gdy w odległości dwudziestu metrów od nich zaczęła się
wynurzać olbrzymia łódz podwodna.
- Oto USS  Reagan w całej okazałości. Na pewno się pani spodoba, może mi pani
wierzyć.
Rozdział XLII
Prokopiew z pomocą Paula skontaktował się ze swoimi siłami. Kilka minut zajęło
samo potwierdzenie jego tożsamości, ale pózniej oficer zaczął wydawanie rozkazów. Zażądał
helikoptera z ochotniczą załogą i nakazał wycofanie wszystkich sił spod Drugiego Miasta.
Rourke żałował, że nie ma z nim Natalii. Jej wiedza mogłaby wzbogacić ich
połączone wysiłki i wskazać na inne możliwości rozwiązania problemu, z którym się
borykali.
John doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że takie myśli niczemu nie służą, a tylko
przywołują wspomnienia Natalii. Nie potrafił się jednak z nimi uporać.
Michael z Prokopiewem weszli do silosu i wspięli się na rusztowanie okalające
rakietę. Mieli spróbować się dostać do systemu naprowadzającego głowicy. John pomyślał, że
jeśli jest to tylko kwestią przestrojenia elektronicznego żyroskopu, nie powinno być z tym
kłopotu. Gdyby jednak musieli naruszyć cały system, mogłoby to spowodować skutki
przeciwne do zamierzonych.
John klęczał obok Paula. Byli z tyłu wielkiego komputera i Paul grzebał w jego
wnętrzu. Powiedział Johnowi, że sprawdza jakieś układy. Przez chwilę pracował w ciszy i
nagle westchnął:
- Może Maria zdoła zmienić tor lotu tej rakiety. Nie ma czasu na szukanie w banku
danych odpowiedniego programu. Widziałem już takie systemy komputerowe. Mają wiele
zabezpieczeń przed intruzami...
Zostało jeszcze sześć minut do odpalenia rakiety i do czasu, kiedy procesy zachodzące
w reaktorze znajdą się poza wszelką kontrolą. Po wystrzeleniu rakieta miała uderzyć w
miejsce, z którego wystartowała. Trudno sobie wyobrazić, co się potem stanie.
- Ile jeszcze zostało czasu, John?
- Mniej niż sześć minut. - Cholera!
Rourke wstał. Podszedł szybko do Niemki.
- Jak ci leci?
- Myślę, że wprowadziłam nowe współrzędne. O ile dobrze je zestawiłam...
- Czy wszystko, co teraz mogę zrobić, to wcisnąć ten guzik?
- Tak myślę, John.
Doktor skierował się w stronę silosu rakiety. Podniósł głowę do góry i zawołał:
- Michael? Prokopiew? Macie coś?
- Przestroiliśmy układ nawigacyjny, jak nam się zdaje - odpowiedział z rusztowania
Prokopiew.
- W takim razie zabierajcie się na górę. Gdy tylko zacznie się odliczanie, właz odsunie
się i będziemy mogli się tamtędy wydostać. Maria już do was idzie. Miejmy nadzieję, że
helikopter się nie spózni. Pamiętaj, Prokopiew, to ty mnie przekonałeś, że KGB to w tym
wypadku mniejsze zło.
- A co z tobą? - krzyknął Michael.
- O mnie się nie martw - rzucił Rourke, pomagając Marii wejść na metalową drabinkę
rusztowania.
Paul podszedł do niego. - Co teraz?
- Pomóż mi zabrać Hana. Podeszli razem do konsolety.
- Maria powiedziała, że trzeba wcisnąć ten guzik.
- Więc powinieneś to zrobić, John.
Na twarzy Rubensteina pojawił się uśmiech.
John wcisnął guzik.
Nic się nie stało. Rourke zapytał sam siebie, czego się właściwie spodziewał? Trudno [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl