[ Pobierz całość w formacie PDF ]

83
RS
- O, tego już za wiele. Jak cię złapię, to całą wysmaruję
błotem.
Rozpierała ją radość. Zmiejąc się jak nigdy przedtem i
potykając, biegła przed siebie, od czasu do czasu się
odwracając, by wycelować we Flynna.
Miał oko jak strzelec wyborowy, ani razu nie
spudłował, za to ona broniła się na oślep. Poza tym o
wiele sprawniej poruszał się po dla niej kompletnie
nowym terenie.
W pewnej chwili dostrzegła szmatkę, którą Flynn
przywiązał do drzewa, gdy przyjechali do lasu
namorzynowe-go. Uciekając przed nim, gwałtownie
skręciła w lewo, by wybiec na twardą ziemię, byle dalej od
trzęsawiska.
Słyszała za sobą trzask gałęzi łamanych pod jego
stopami. Gdy wypadł z lasu, dysząc ciężko i śmiejąc się
zarazem, podniosła ręce do góry w geście kapitulacji.
- Poddaję się. Jesteś za dobry - wysapała.
- Jasne. - Stał przed nią wysoki, pięknie zbudowany
i cały umazany błotem, z groteskowym żółtym wiadrem w
ręce. Uśmiechał się szelmowsko. - Zapamiętaj to na drugi
raz, jak ci się zachce obrzucać mistrza błotem. Złożyła
przed nim teatralny ukłon.
- Ale teraz powiedz mi, o najmÄ…drzejszy, czy mam
szansę gdzieś w pobliżu zmyć to cuchnące błocko. - Ujęła
w dwa palce brzeg T-shirta.
Utkwił w niej nagle pociemniałe spojrzenie.
- Znam takie miejsce. - Wstawił wiadro do samochodu.
- Wskakuj.
Wyjęła z torby dwa stare ręczniki, rozłożyła je na
siedzeniach, a potem rozsznurowała i zdjęła przemoczone
buty.
Flynn ruszył.
- Spodoba ci się. - Puścił do niej oko. - Nie ma tam ani
trochę błota.
- Już tutaj mi się podoba. - Usiadła wygodnie i napiła
się wody, a potem kątem oka zerknęła na Flynna. Jak to
84
RS
możliwe, że dopiero ten mężczyzna sprawił, że rozpiera ją
taka radość życia?
Oderwała od niego wzrok.
- O, roślinność tutaj jest bujniejsza - zauważyła.
Pokiwał głową z aprobatą jak nauczyciel, gdy tępy
uczeń w końcu coś zrozumie.
- No proszę, już się czegoś nauczyłaś. Bujna zieleń
oznacza, że w pobliżu jest woda. - Zatrzymał się i o-
tworzył drzwi. - Trzeba przejść niewielki kawałek. Woda
jest za tymi drzewami.
Wysiadła, zabierając ze sobą ręczniki. Czuła, jak
spodnie przylepiają się jej do skóry. Wcisnęła na głowę
kapelusz. Było jej obojętne, jak wygląda, bo myślała tylko
o tym, żeby się zanurzyć w chłodnej czystej wodzie.
Flynn z kapeluszem w ręce obszedł auto, po czym
zlustrował ją wzrokiem, a ona struchlała.
- Przygotuj się na ósmy cud świata. - Chwycił ją za
rękę.
Chwilę szli wśród palm i mirtów, by nagle stanąć na
krawędzi rozlewiska zasilanego przez rwący potok słodkiej
wody tak przejrzystej, że przy dnie widać było ryby. Brzegi
jeziorka pokryte zielonym mchem porastały delikatne
paprocie. Soczysta zieleń malowniczo kontrastowała z
brązowordzawą ziemią niespełna dwieście metrów dalej.
- Gdyby nie palmy myślałabym, że wróciłam na
Tasmanię. Jak tu pięknie...
Flynn promieniał.
- Wiedziałem, że ci się spodoba. - Odwrócił się, żeby z
grubego pnia eukaliptusa odplątać zamocowaną wyżej
linę. Chwycił się jej, rozpędził i z dzikim wrzaskiem
wskoczył do wody. Zanurkował.
Zataczała się ze śmiechu.
Wynurzył się kilka sekund pózniej, ukazując pięknie
umięśniony tors oblepiony mokrym T-shirtem.
- Rewelacja.
To ty jesteś rewelacyjny, pomyślała, schylając się po
linÄ™.
85
RS
- Uważaj, skaczę!
Gdy na moment znalazła się w powietrzu, ogarnęło ją
uczucie wolności, a gdy przyszło jej puścić linę, krzyczała.
Nie ze strachu, ale z radości, że potrafi. Dotknęła stopami
chłodnej powierzchni wody, po czym zapadła się w nią w
eksplozji orzezwiających bąbelków.
Płynęła, aż poczuła piasek pod nogami. Otworzywszy
oczy, natknęła się na pytające spojrzenie Flynna.
- Boskie miejsce.
Jego uśmiech wywołał w niej rozkoszny dreszcz, który
przeszył ją powtórnie, gdy Flynn palcem starł z jej
policzka plamkę z błota.
- Ty jesteś boska. Nawet upaprana błotem jesteś
niesamowita.
Wstrzymała oddech, gdy zaczął wodzić palcem po jej
szyi. Jego ręka powoli wędrowała do jej karku, więc
przysunęła się do niego, przyciągana niewidoczną siłą,
która od pierwszej chwili pchała ich ku sobie.
Oparła głowę na jego ramieniu. Stojąc pierś w pierś,
czuła bicie jego serca oraz to, że nie ma dla niej innego
miejsca jak w jego ramionach.
Pragnęła go.
Była już zmęczona tłumieniem tego
wszechogarniającego uczucia. Chciała znalezć się w jego
objęciach, czuć na policzku drapanie jego zarostu,
poznawać wszystkie sekrety jego ciała.
%7łyj każdą chwilą. Po raz pierwszy w życiu zrobi to, na
co ma ochotę, i nie będzie martwić się o przyszłość.
86
RS
ROZDZIAA ÓSMY
Pożądał jej każdym nerwem.
- Ty też czujesz to, co dzieje się między nami? -
szepnął, obsypując jej szyję pocałunkami.
Uniosła lekko głowę.
- Och, tak - wydyszała namiętnie.
Stężały mu wszystkie mięśnie. Heroicznym wysiłkiem
woli pohamował chęć, by wpić się w jej wargi. Mia pożąda
go tak bardzo, jak on jej.
- Masz jakiÅ› plan?
Na moment jej wzrok pociemniał.
- Nie robię żadnych planów. %7łyję z dnia na dzień. -
Pogładziła go po policzku. - Teraz chcę się z tobą kochać.
Po prostu.
Doskonale. Jej słowa podnieciły go tak bardzo, że
niemal przestał racjonalnie myśleć, ale zdążył jeszcze
usłyszeć głos rozsądku: Dla kobiet seks nigdy nie jest
prosty. Otworzył usta, by jej odpowiedzieć, ale uciszyła
go, kładąc mu palec na wargach.
- Nic nie mów. Nie bój się. Nie oczekuję, że się ze mną
ożenisz. Niczego więcej od ciebie nie chcę, tylko tego.
Gdy zarzuciła mu ręce na szyję, pocałunek stał się
jeszcze gorętszy, słodszy i jeszcze bardziej niecierpliwy, a
on łapczywie brał, co mu dawała i odwzajemniał się tym
samym. Szumiało mu w uszach. Było to dla niego
całkiem nowe doznanie. Szczera, odważna zmysłowość
połączona z nieskończoną czułością. Każde dotknięcie
języka Mii miało moc dawania i jednocześnie brania,
zagrażając murom, którymi tak starannie otoczył swoje
serce.
W pewnej chwili Mia poczuła, że dłużej nie zniesie
dzielącej ich bariery mokrych ubrań. Chciała przylgnąć
do niego nagim ciałem, ale nie potrafiła oderwać się od
jego warg, więc próbowała wsunąć mu rękę pod koszulkę.
87
RS
Jednak mokra bawełna przywarła do jego pleców jak
druga skóra.
W końcu zwyciężyła w niej chęć dotykania jego ciała.
- Mokre ciuchy są do kitu - mruknęła. Roześmiał się i
posłusznie ściągnął T-shirt, a ona pożerała wzrokiem jego
tors przecięty cienką linią ciemnych włosów niknącą pod
paskiem szortów. Brakowało jej tchu.
WyciÄ…gnÄ…Å‚ do niej ramiona.
- Teraz lepiej?
Lepiej? Flynn jest darem niebios. Dla niej.
- Prawie. - Spuściła wzrok na jego szorty. - Nie do
końca jesteś rozpakowany.
- Zaraz będę. - Zrzucił zbędną część garderoby.
Chciała go dotykać, smakować, pieścić, ale najpierw
musiała sama się rozebrać. Drżącymi palcami szamotała
się z mokrym podkoszulkiem. Frustracja zmagała się w
niej z pożądaniem. W końcu jednak zrzuciła mokre
rzeczy. Gdy sięgnęła do tyłu, by rozpiąć stanik,
powstrzymał ją.
- Ja chcę to zrobić. Spojrzała mu w oczy.
- NaprawdÄ™?
- NaprawdÄ™.
Powoli wodził palcem wzdłuż ramiączka i dalej po
koronce na jej dekolcie, łakomie spoglądając na jej piersi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl