[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Rozwód? Dlaczego?
- Jeśli miałaby być szczęśliwsza z Batesem, jak mogę ją zmuszać, żeby została ze mną? -
zapytał z goryczą, nienawidząc wspomnienia o tym liście, nienawidząc słów, jakie w nim
wyczytał. Trilby zostawiła go na stoliku w hallu, a on go znalazł i przeczytał. A potem włożył go
do koperty tak, by nie dowiedziała się, że go widział, i wyszedł z domu, nie zamieniwszy z nią
ani słowa.
- Co było w tym liście, Thorn? - zapytał zmartwiony Jack.
Thorn złożył dłonie na łęku i z bolącym sercem wbił wzrok w przestrzeń.
- Napisał, że ma dobrą pracę i wspaniałe perspektywy.
%7łe zbyt pózno zdał sobie sprawę, jak bardzo ją kocha. Chce, żeby mnie zostawiła i
poślubiła jego. Pisze, że we własnym środowisku będzie znacznie szczęśliwsza, bo nie będzie
musiała cierpieć... z powodu takiego dzikusa jak ja.
19
Z pewnością się mylisz... - zaczął Jack.
- Nie, nie mylę się. Dwukrotnie przeczytałem list. Nie powiedziała mi o nim - dodał. To
go najbardziej zraniło. - Wcale o nim nie wspomniała.
- Ale przecież nie zostawiłaby go na widoku, gdyby nie chciała, byś go zobaczył.
- Naprawdę? Może uważała, że to najdelikatniejszy sposób, by mi powiedzieć, że chce
mnie opuścić.
To było możliwe. Jackowi zabrakło słów. Thorn był zdruzgotany, choć starał się mieć
dzielną minę. Jackowi po raz pierwszy w życiu było go żal.
- Mogę z nią porozmawiać - zaproponował Jack.
- W jakim celu? %7łeby jej powiedzieć, że rozwód jest nie do pomyślenia? Nie chcę kobiety,
która mnie toleruje, ale marzy o innym mężczyznie - odparł sztywno Thorn. - Muszę pozwolić
jej odejść.
- Nie wiem, co powiedzieć.
- Wobec tego nie mów nic, zwłaszcza Trilby. Sami musimy się z tym uporać - powiedział
spokojnie. - Zrobię, co ona zechce. Mam na względzie tylko jej szczęście.
Jack wbił w niego wzrok.
- Myślałem, że jej nie kochasz.
Thorn zaśmiał się.
- Umarłbym dla niej - odparł ochrypłym głosem.
Jack westchnął cicho.
- Tak mi przykro.
- Mnie także. - Thorn zawrócił konia. - Nie mamy za dużo czasu - dodał, spoglądając na
ściemniające się niebo.
- Musimy ponaglić naszych ludzi.
Cały dzień Thorn zadręczał się bolesnymi myślami. Kiedy wrócił wieczorem, było już
ciemno i w domu panowała cisza. Poszedł na palcach, by powiedzieć Samancie dobranoc, ale
dziewczynka mocno już spała. Stał, patrząc na nią.
Jego dziecko. Wydawało mu się, że to było tak dawno, kiedy Sally pokazała mu maleńkie,
czerwone niemowlę. Uwielbiał ją, ale postawa Sally uniemożliwiała kontakt z dzieckiem.
Panował między nimi dystans, który zmniejszył się, kiedy zamieszkała z nimi Trilby. Teraz
Samantha nie była już nieśmiała i zamknięta. Zmiała się i bawiła jak każde szczęśliwe dziecko, a
radość, jaką sprawiało jej towarzystwo ojca, była aż nadto widoczna.
- Zpi - powiedziała Trilby, stając w drzwiach.
Zesztywniał.
- Tak, wiem.
- Jesteś głodny? Odgrzałam właśnie zupę i upiekłam chleb.
- Dziękuję ci. Rzeczywiście mam pusty żołądek - powiedział. Nie spojrzał jednak na nią.
Zdjął kapelusz i rzucił na wieszak koło drzwi, a ostrogi przy jego wysokich butach podzwaniały
cicho, kiedy szedł za nią hallem w stronę jadalni.
Trilby wyczuła jego nastrój, zauważyła jego nienaturalne zachowanie. Zdziwiło ją to. Po
czym całkiem nagle przypomniała sobie list, który znalazła na stoliku w hallu.
Samantha wzięła go z jej toaletki, by zapytać, czy może dostać znaczek do swojej kolekcji,
i zapomniała o nim.
Zanim Samantha ponownie sobie o nim przypomniała i zwróciła go Trilby, Thorn dawno
już wyjechał z domu.
Martwiła się, że może przez przypadek go zobaczył. Teraz była pewna, że jej najgorsze
obawy znalazły potwierdzenie.
Spojrzała na niego przez stół, zaciskając dłonie na oparciu wyplatanego krzesła.
- Thorn, widziałeś list, prawda? - zapytała z wahaniem.
Uniósł jedną brew, ale w jego twarzy nie poruszył się ani jeden mięsień.
- Chyba chciałaś, żebym go zobaczył? - odpowiedział pytaniem na pytanie. - Napisz do
Batesa, jeśli chcesz - dodał, odsuwając krzesło i opadając na nie. - Nie sprawia mi to żadnej
różnicy... kiedy twoje ciało tak namiętnie reaguje w łóżku na mnie. - Spojrzał wprost w jej
zaszokowane oczy i kpił dalej, choć jego serce szalało z bólu i urazy. - Pragnę twojego ciała,
Trilby, i może syna - dodał, kłamiąc dalej. - Dopóki cię mam, Bates może gościć w twoim sercu.
Zbladła jak opłatek. Gdyby nie trzymała się kurczowo oparcia krzesła, chyba by upadła.
- Co? - zapytała słabo.
- Słyszałaś. - Strzepnął lnianą serwetkę i rozłożył ją sobie na kolanach, po czym nalał na
talerz chochlę zupy z porcelanowej wazy, którą Trilby postawiła obok jego nakrycia.
- Jest masło do chleba? - zapytał od niechcenia.
Trilby przyniosła je ze spiżarni, a ręce jej drżały, kiedy postawiła miseczkę na stole i
zdjęła ściereczkę, którą była nakryta. Omal nie upuściła noża, zanim zdołała położyć go obok
talerza.
- Dziękuję - powiedział. - Ty nie jesz?
- Zjadłam z Samanthą. Kiedy skończysz, zostaw naczynia w zlewie. Zajmę się nimi rano.
Spojrzał na nią starając się ukryć złość.
- Czy przyjmiesz mnie dziś w nocy, Trilby? Czy też masz głowę nabitą romantycznymi
marzeniami o Batesie? Zapewniam cię, że jeśli będziesz spała, kiedy przyjdę do ciebie, nie będę
miał żadnych skrupułów, żeby cię obudzić.
Może on i chce się teraz z tobą ożenić, ale jesteś moją żoną, dopóki nie postanowię cię
odesłać.
Patrzyła na niego, jakby był kimś obcym.
- Otworzyłeś go! - krzyknęła. Przyłożyła dłoń do gardła.
- Przeczytałeś mój list.
- Tak, przeczytałem go - odparł z wściekłością. - Czy dlatego byłaś taka szczodra w moich
ramionach, Trilby?
Czy próbujesz mnie w ten sposób udobruchać, żebym zgodził się na rozwód? - Poczuł, jak
ponosi go gniew, i już nie potrafił się pohamować. - Do licha, ile listów dostałaś poprzednio?
- %7ładnego - odparła pospiesznie. - %7ładnego, Thorn, przysięgam!
Wstał, przewracając krzesło, obszedł stół i złapał ją; oczy mu płonęły, a napięte ciało
drżało z nadmiaru emocji.
- Na Boga, Trilby! Dziś w nocy nie będziesz o nim myśleć. Przysięgam ci, że nie będziesz!
Jego usta pochyliły się, żeby przykryć, pożreć jej wargi.
Wziął ją brutalnie na ręce i niósł przez hall, z wargami, które przywierały do jej ust,
żądające, nachalne w desperackiej namiętności.
Trilby próbowała protestować, ale jego siła była przerażająca. Zaniósł ją do sypialni,
zamknął drzwi na klucz i rzucił na łóżko.
- Bates uważa mnie za dzikusa - powiedział, stając nad nią z twarzą niczym wyrzezbioną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]