[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Luke zastał ją w kuchni i zaoferował swoją pomoc. Poda-
wał przyprawy. Pomagał kroić warzywa na surówkę.
W pewnym momencie zadzwonił telefon. Luke odebrał,
ale nie rozmawiał długo.
- Przygotuj tyle jedzenia, żeby starczyło na czworo - po-
wiedział po skończeniu rozmowy.
- Czy czujesz się aż tak głodny? - zażartowała.
Skrzywił się.
- Nie, to mój wspólnik, Paul i jego żona Melissa przyjeż-
dżają do nas w odwiedziny.
- Zaprosiłeś ich? - zdziwiła się.
- Nie, skądże. - Potrząsnął głową. - Ale byli gdzieś w oko-
licy i zdecydowali się wpaść. Będę musiał pojechać po nich.
Zaśmiał się.
- Twój jeep zablokował drogę i nie mogą się dostać.
S
R
Robyn dodała warzyw. Westchnęła.
- Czy oni będą chcieli to jeść? - zaniepokoiła się.
- Nie denerwuj się, Robyn. My ich nie zapraszaliśmy na
obiad. Nie powinni grymasić.
Poszedł przygotować samochód. Zaczęła się zastanawiać,
co pomyśli wspólnik Luke'a, gdy ją tu zobaczy.
Robyn od razu zauważyła ich ciekawe spojrzenia. Może
powinnam była wziąć prysznic, pomyślała. Czułabym się sto
razy lepiej.
Melissie było nie w smak, że Luke ma towarzystwo. Ro-
byn bezbłędnie wyczuła jej nieprzychylne wibracje.
Paul wydawał się znacznie sympatyczniejszy. Jego
uśmiech nie był złośliwy. Zwiadczył raczej o męskim uznaniu
dla jej urody.
Luke nalał wszystkim drinka. Robyn przyjęła to z wdzięcz-
nością. Potrzebowała czegoś, żeby się zrelaksować.
To było upokarzające przebywać pod jednym dachem z
kobietą, która wyglądała i pachniała tak wspaniale i w dodat-
ku była tak dobrze ubrana. Robyn znowu pomyślała z rozpa-
czą, że nawet nie zdążyła pójść pod prysznic. Nie miała jed-
nak wyboru. Musiała dokończyć obiad.
Tamci plotkowali jak najęci. Dodała ostatnie składniki do
sosu.
- Od dawna się znacie? - zapytała Melissa, eksponując
swoje zgrabne nogi.
Robyn uśmiechnęła się z wysiłkiem.
- Nie, dopiero od niedawna.
Melissa koniecznie chciała się czegoś dowiedzieć.
- Och, widzę, że to tylko przelotna znajomość - mruknęła.
I dodała cicho, tak, żeby tylko Robyn mogła słyszeć: - Lu-
S
R
ke od czasu do czasu zawiera tego rodzaju znajomości. Ma
słabość do takich przygód.
Robyn dodała sosu do makaronu. Zastanawiała się, co od-
powiedzieć.
- Robyn nie jest żadną moją przelotną znajomością, Melis-
so - rzekł Luke dość ostro. - Ona jest tutaj służbowo.
To niefortunne zdanie, wypowiedziane przez Luke'a, mo-
gło tylko pogorszyć sytuację. Spojrzała na niego podejrzliwie.
Czyżby świadomie chciał doprowadzić do tego, żeby czuła się
jeszcze bardziej upokorzona?
- Jestem projektantką terenów zieleni - powiedziała spo-
kojnie, patrząc na patelnię.
- Rzeczywiście? Czy ten jeep, który blokuje drogę, to
twój?
- Tak - rzekła słodko Robyn. - Jak trafnie to zauważyłaś,
zepsuł się.
- Nie dziwi mnie to. Jest w okropnym stanie. - Melissa
zwróciła się do męża: - Myśleliśmy, że to stary grat, który
ktoś po prostu porzucił. Nieprawdaż, kochanie? Muszą
być ciężkie czasy dla projektantów ogrodów - dodała zgryz-
liwie. - Jeżeli jeep jest w takim stanie, to znaczy, że trudno
o pracę.
- Nie jest tak zle - zapewniła Robyn.
Melissa patrzyła na nią ze zdumieniem.
- Pozwól, że zapytam. Czy nie jesteś ubrana niepraktycz-
nie jak na pracę w ogrodzie?
- Nie, ani trochę - mruknęła Robyn, zgrzytając zębami. 
Ja nie kopię w ziemi, tylko projektuję.
Zmusiła się do uśmiechu.
- Zawsze chodzisz w takich... ekscentrycznych sukien-
kach? - dopytywała się Melissa.
- Robyn zmoczyła swoje ubranie - wyjaśnił Lukę i uśmie-
S
R
chnął się do projektantki ogrodów. - Ona bardzo lubi wodę.
Szczególnie upodobała sobie fontannę w waszym parku.
- Byłaś u nas na balu? - zaciekawił się Paul.
Przynajmniej on był w porządku, pomyślała Robyn. Zasta-
nawiała się, z kim najpierw będzie problem. Z Lukiem czy
z Melissą?
- Och, rozumiem - rzekła Melissa z udanym zachwytem.
- To tam Luke odkrył twój talent.
Robyn posłała jej lodowate spojrzenie.
- To było trochę inaczej. Po prostu wypiłam tego wieczoru
trochę za dużo i wpadłam do fontanny. I Luke szarmancko
mnie wyłowił. On jest bardzo silny, nieprawdaż? Widziałaś
chyba, jakie ma mięśnie? Wspaniałe, prawda? Jestem pewna,
że też to zauważyłaś.
Melissa już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, ale Robyn
nie pozwoliła jej na to.
- Oczywiście było już wtedy bardzo pózno - opowiadała
dalej z niewinnym wyrazem twarzy. - Musiałam zostać na
noc. - Zwróciła się do Luke'a. - O której mnie wtedy obudzi-
łeś? Było tak wcześnie. O siódmej?
- Dochodziła siódma, jak sądzę - rzekł sucho Luke. -
Uważaj, Robyn, żeby sos się nie przypalił. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl