[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przyjazń znanego już astronoma i lekarza Mikołaja Kopernika. Jednakże ów kanonik
prawdopodobnie dość lekceważąco się odniósł do Dantyszka. Dlatego, jak głosi
plotka historyczna, Dantyszek po objęciu biskupstwa warmińskiego, a było to w
latach 1537 - 1548, nie zapomniał mu tej  sromoty i rychło zmusił kanonika
Mikołaja do oddalenia gospodyni, Anny Szyling, jako  niosącej zgorszenie! Ponoć
była młoda i ładna, jak twierdzą współcześni historycy, opisujący życie Mikołaja
Kopernika.
- A jacy to współcześni historycy? - zaciekawiła się siostrzenica pana
Tomasza. - Warto by przeczytać ich prace?
- Oczywiście, że warto - potwierdziłem. - Jeden z nich to nieżyjący już pisarz
olsztyński Leonard Turkowski, który z okazji 500 - lecia urodzin astronoma wydał
książkę  Ziemia i niebo. Powieść o życiu i pracy Mikołaja Kopernika , którą
opublikowało Wydawnictwo  Pojezierze . Druga publikacja z tej okazji i to opowieść
historyka olsztyńskiego Jerzego Sikorskiego  Prywatne życie Mikołaja Kopernika ...
- A którą najpierw przeczytać? - zapytała Zośka.
- Turkowski napisał swą powieść dla młodzieży szkół średnich, ale lepiej
historycznie udokumentował te lata Kopernika Sikorski, więc jego pracę radziłbym ci
przeczytać. Zresztą, mam ją w domu.
- W domu... A tutaj?
- Pozostaje biblioteka lub możemy zajrzeć do księgarni czy do bukinistów.
- Do bukinistów? W Lubawie? - zdziwiła się.
- Tak. Zbliża się rocznica bitwy pod Grunwaldem i wszystko, co dotyczy
Krzyżaków, powinno się znalezć w handlu.
- Przecież. Kopernik nie walczył pod Grunwaldem. Urodził się sześćdziesiąt
trzy lata pózniej - zdziwiła się przytomnie Zośka.
- Owszem, ale był przeciwnikiem Krzyżaków. Chociażby jako administrator z
ramienia kapituły fromborskiej bronił Olsztyna przed napadem krzyżackim.
- My tu gadu, gadu o historii, a nieprzyjaciel naciera! - powiedziała kpiąco
siostrzenica pana Tomasza - patrząc w boczne lusterko Rosynanta.
- Jak to? - zapytałem nerwowo i spojrzałem baczniej w lusterko, jako że już
dojeżdżaliśmy do miasta i droga była coraz bardziej zatarasowana różnego rodzaju
samochodami, nawet konnymi furmankami, co nieczęsto się zdarza w dobie
motoryzacji.
- A tak to, że od jakiegoś czasu za nami pełznie znowu jakaś warszawska
rejestracja naszych klonowskich sąsiadów.
- Sąsiadów?! - zdziwiłem się.
- Przecież mówiłam panu - zniecierpliwiła się Zośka - że do sąsiedniego domu
wczasowego przybyło trzech podejrzanych facetów, co to się przechwalają, jacy z
nich fachowcy. No i że spotykają się z dozorcą Kudłą na terenie parku, co przecież
postronnym osobom jest zabronione. Zwłaszcza, kiedy to Artawiński zaprowadził
porządek wokół pałacu...
- Fakt! - potwierdziłem. - Nawet dla nas nie ma czasu.
- A widzi pan - przytaknęła Zośka. - A teraz widzę tych trzech z Klonowa.
- Może również udają się na targ? - zaoponowałem. - Nudzi się im. więc chcą
się zabawić, pooglądać, potargować...
- Podobnie jak nam, co? - zapytała złośliwie. - Też się nudzimy. Nic do
zbadania, żadnych tajemnych znalezisk. - Machnęła ręką, ale nadal patrzyła w
lusterko, gdzie w oddali, za dwoma maluchami jechał powoli ford mondeo z
warszawskimi numerami rejestracyjnymi...
Wjeżdżaliśmy do Lubawy. Udało mi się zaparkować niedaleko rynku przy
ulicy Zamkowej.
W Lubawie zaprosiłem siostrzenicę pana Tomasza do baru pod muzyczną
nazwą  Figaro , gdzie zasiedliśmy do lodów z wiśniami. A kiedy kończyliśmy
degustację, w drzwiach ukazało się tych trzech  podejrzanych facetów w postaci
dwóch! Pewnie ten trzeci siedział w samochodzie i pilnował, żebyśmy nie uciekli.
Wreszcie przyjrzałem im się dokładnie, jakbym chciał ich opisać policyjnemu
kopiście w celu sporządzenia listów gończych za nimi. Niestety, nie było najmniejszej
przyczyny, aby poskarżyć się na nich policji.
Faceci zamówili piwo i usiedli niedaleko nas.
- Zośka, idziemy na zakupy!
Bez słowa zapłaciłem i ruszyliśmy do wyjścia, gdy w drzwiach natknąłem się
na Jerzego Baturę! Tego się nie spodziewałem, ba, byłem nawet zaniepokojony, że
może ubiegł nas i udało mu się odkryć skarb Kurta Beckera, gdy tymczasem...
- O, to Mały Samochodzik - zakpił. - Z siostrzenicą Dużego Samochodzika?
Proszę, proszę... Ustąpił nam miejsca w drzwiach  Figara . Uśmiechnął się, ale jego
oczy pozostały zimne, wyblakłe.
- Cześć, Mistrzu Ciemnych Interesów! - zrewanżowałem się. - Koledzy
klonowiacy czekają! I również ukłoniłem się nonszalancko Baturze. Byłem już
uspokojony, rozluzniony; wiedziałem, że czas na rozgrywkę między nami jeszcze nie
nadszedł. I bacznie patrząc na niego zapytałem znienacka:
- Nie opyliłeś jeszcze mojej kolczugi i hełmu? Odkupię...
Baturę jakby zmroziło, ale zaraz się rozluznił.
- Kolczugę? Hełm? Czyś ty zwariował, Pawle? - odparł po maleńkim
zastanowieniu się. - A, rozumiem, to twoje nowe hobby! Rycerstwo, proszę, proszę...
Wiedział o mnie więcej, niż udawał, że wie. Potem roześmiał się i rzekł
kpiąco:
- Więc nici z bitwy pod Grunwaldem, prawda? I ratowania honoru rycerstwa
polskiego przed Krzyżakami, co? I śmiejąc się, jakby powiedział znakomitą anegdotę,
ruszył do wejścia.
- Do zobaczenia na trasie! - powiedział na koniec. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl