[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mu. - Czy naprawdę nie mogłabym ci w czymś pomóc?
- Ach. Wszystko w porządku. Już... już... kładę.
- Ha! ha! ha! - Zatkała sobie usta ręką.
Spencer rzucił się wraz z całym majdanem na kanapę,
udając, że się przewraca. Gramolił się spod stosu paczek,
spoglądał na nią i jęczał:
- Nie jestem dobrym dostawcą.
Dopiero teraz mogła obejrzeć i docenić jego garnitur.
Odgadła, że to nie ten, który zaginął, lecz nowy, niezwykle
drogi. Kiedy podliczyła w myśli koszt wynajęcia limuzyny,
wydatki na prezenty, cenę garnituru, uprzytomniła sobie, że
musiał mieć bardzo dużo pieniędzy. Nie przywiązywała zbyt
wielkiej wagi do jego rozrzutności. Był dorosłym człowiekiem
w wolnym kraju, mógł wydawać własne pieniądze tak, jak mu
się podobało, szczególnie jeśli właśnie jej chciał sprawić
przyjemność.
- Wygląda na to, że liczyłeś minuty raczej do moich
urodzin - żartowała.
- O tak. Przywiozłem ci kilka drobiazgów. Wyglądał na
zakłopotanego, jakby się martwił, że
tego, co kupił nie jest za wiele.
- Ogromnie dużo - poprawiła go.
- W tym dużym pudełku, z niebieską wstążką, czeka na
ciebie prezent urodzinowy - rzekł uroczyście.
Patrzyła na niego z niedowierzaniem, dziwiąc się, skąd mu
przyszło do głowy, że właśnie dziś przypada ten dzień.
- Spencer. Ukończyłam trzydzieści siedem lat, ale to stało
się dawno, w maju - cztery miesiące temu.
- No widzisz. Przegapiłem twoje urodziny. Ale lepiej
pózno niż wcale. To samo z gwiazdką. To kwadratowe z
zielono - czerwonym sznurkiem jest właśnie na Boże
Narodzenie, w tamtym znajduje się coś na Zwięto
Dziękczynienia, bo jestem taki szczęśliwy, że cię poznałem.
Tu jest coś z okazji Dnia Zakochanych. A to ostatnie -
podarek na Dzień Matki.
Uderzył lekko palcami w pudełko owinięte w biało -
różowy papier:
- Jesteś wspaniałą matką, więc nie mogłem pominąć i
tego święta.
Tamara stała po przeciwnej stronie koktajlowego stolika
oszołomiona do tego stopnia, że gdyby chciała coś
powiedzieć, z pewnością rozpłakałaby się. Kolana zadrżały
pod nią. Musiała usiąść.
Spencer oparł ręce na kolanach i spoglądał na nią z sofy.
Jego oczy mówiły o miłości chyba jeszcze wyrazniej niż
wszystkie prezenty. Uniósłszy ręce, żeby poprawić węzeł
nowego, czerwonego krawata, który leżał doskonale i nie
wymagał najmniejszych korekt, rzekł spokojnym tonem:
- Tamaro, jest tylko jeden powód, dla którego kupiłem ci
to wszystko razem i każdy przedmiot z osobna: jestem w tobie
zakochany.
- Ja... - Tamara nie mogła mówić, szukała słów. - Ja
ciebie też kocham, Spencer - rzekła tonem, który pochodził z
głębi serca.
Niespodziewanie poczuła chłód. Stała o kilka stóp od
niego w wygodnym, różowym szlafroku z paskiem i kuliła się.
Czuła, jak cierpnie jej skóra na ramionach. Sutki nabrzmiały i
uniosły bieliznę, przyciągając wzrok Spencera.
- Zimno ci, kochana? - pytał szeptem. - Ogrzeję cię
swoim ciałem.
Wskazał na swoje kolana, dając do zrozumienia, że ma na
nich usiąść.
Ten gest nie był potrzebny. Z miejsca, gdzie stała szybko
przeniosła się w jego ramiona. Przylgnęli do siebie i jak
szaleni zaczęli się całować.
Po długim, słodkim pocałunku, podczas którego strąciła
dwa prezenty, rozmyślała, czym mogłaby odwdzięczyć się
Spencerowi za wszystko, co dla niej uczynił. Oparłszy głowę
na poduszce, rozluzniła pasek szlafroka i rozpięła go. Siebie
samą i swoją wielką miłość - oto, co mu ofiaruje.
- O Boże, jaka jesteś piękna - szeptał Spencer - moja
śliczna, droga, jedyna. Jesteś wspaniała, słodka, cudowna. O
Tamaro, moja Tamaro.
Jego słowa, jak najwymyślniejsze pieszczoty, rozpalały jej
wnętrze do granic wytrzymałości.
ROZDZIAA IX
Oprócz maleńkiego pudełeczka, które niezauważalnie
ześlizgnęło się za poduszkę, wszystkie prezenty Spencera
wkrótce znalazły się na podłodze.
Jego pieszczoty roznamiętniły Tamarę, ale i on czuł, że
płonie. W przerwach między pocałunkami próbował zdjąć
marynarkę i rozluznić pasek od spodni. Sadzając ją na niezbyt
szerokiej sofie, uwalniał się od marynarki, której rękaw jak
gdyby przykleił się do jego ciała. Gdy z rozczochraną
czupryną toczył tę nierówną walkę, wyglądał jak młodociany
[ Pobierz całość w formacie PDF ]