[ Pobierz całość w formacie PDF ]

stylowy zegar nad barkiem. Było krótko po siódmej. Z ręcznikiem na
biodrach poszedł otworzyć. Domyślał się, że to Pedro, sympatyczny
sąsiad, któremu zawsze czegoś w domu zabrakło i u niego szukał
pomocy. Ale w drzwiach stała Ava z podrapanym policzkiem i oczami
podpuchniętymi od płaczu. Spodnie miała utytłane w ziemi, na kolanach
zielone ślady z trawy.
Poczuł bolesne ukłucie w sercu.
ZWIETNA PARTIA 277
- Już po grillu? - zapytał, lecz przeszła obok niego bez słowa. Coś musiało
być nie tak. - Mogę ci jakoś pomóc?
- Chodzi o mojego ojca...
- O ojca... - powtórzył zdziwiony.
- Mieliśmy w domu sprzeczkę, wiedziałam, że nie powinnam się tam
zatrzymywać. Trzeba było iść do hotelu, tak jak planowałam, a wtedy
mogłoby być nawet przyjemnie. Taka cywilizowana, kulturalna wizyta.
Ale oczywiście gdy tylko mnie ojciec poprosił, żebym została u nich,
zmiękłam. Z powrotem zmieniłam się w małą dziewczynkę, która chce go
zadowolić. A potem jeszcze ty... - Wreszcie spojrzała na niego.
- A co to ma wspólnego ze mną?
- Ty mu powiedziałeś, że wyjeżdżam.
- Zdawało mi się, że mówiłaś tylko o weekendzie.
- Nie teraz, wtedy, po tamtej nocy...
- Nie było o tym mowy, że mam milczeć.
- Ale kto ci dał prawo?
- Sam nie wiem, może fakt, że twoi rodzice wyszliby z siebie, gdyby
zobaczyli pewnego ranka, że zniknęłaś.
- Ten wybór należał do mnie i byłam w prawdziwym szoku, gdy
zadzwoniłam z tą informacją z Londynu, a oni o wszystkim wiedzieli. -
Zaczęła chodzić w tę i z powrotem, zostawiając na kremowym dywanie
brudne ślady. - Mam dwadzieścia
278
ALLY BLAKE
dziewięć lat i te sprawy nie powinny mnie dotykać do tego stopnia.
- Problem w tym, że nawet gdy będziesz miała pięćdziesiąt dziewięć lat,
wciąż będziesz córką swojego ojca.
Spojrzała na Caleba, jakby go widziała po raz pierwszy. Potem rozejrzała
się dokoła i powiedziar ła niespodziewanie:
- Fajnie tu masz.
- Mhm. - Starał się pozostać niewzruszony, ale przed oczami zaczęły mu
się przewijać pewne obrazy. Nic na to nie mógł poradzić: najpierw Ava
pod prysznicem, potem owinięta w ręcznik, a potem już bez ręcznika.
- Wspaniały widok z okna. - Patrzyła zafascynowana na panoramę
Melbourne. Taki widok każdą kobietę wprawi w odpowiednio
melancholijny nastrój. Kolorowe światła miasta odbijały się w falującej
tafli Yarry, a na przeciwległym brzegu znajdował się dworzec kolejowy
przypominający olbrzymiego sfinksa.
Mimo szalonej pokusy, by ściągnąć z niej te brudne łaszki, Caleb
skoncentrował się na tym, by zawsze rozdzielał ich jakiś mebel. Gdy
zadzwonił telefon, wdzierając się w ten niepowtarzalny nastrój, Ava aż
podskoczyła. Ale on nie podniósł słuchawki i po chwili włączyła się
automatyczna sekretarka, a Ava przeniosła wzrok na stylowe meble,
potem na pluszowe sofy, wypolerowaną,
ZWIETNA PARTIA 279
drewnianą podłogę, nowocześnie wyposażoną kuchnię i wreszcie kręte
schody prowadzące na górę do sypialni. I nagle ustał szalejący w niej
huragan, uspokoiła się, a jej ruchy stały się mniej kanciaste, łagodniejsze.
Ucichł także szturm, który rozpętał się w jego głowie, po tym jak Ava
wpadła tu, burząc misternie skonstruowany plan. Patrzył na nią, jakby
zobaczył ją po raz pierwszy i nie mógł oderwać od niej oczu. Wyglądała
jak mała, umorusana dziewczynka, w obcisłej, różowej koszulce, na
której widniała postać z filmu  Mała miss" i która przy każdym jej ruchu
odsłaniała pępek. Włosy miała niby spięte, ale i tak na głowie panował
niepowtarzalny chaos. Nachmurzona mina jeszcze bardziej przypominała
mu Avę z tamtych lat, tak samo jak ciemnoczerwone usta, które wciąż
zagryzała z tą samą zaciętością.
Caleb zacisnął zęby i wbił palce w supeł na ręczniku, żeby powstrzymać
się od zrobienia czegoś, czego potem znowu będzie żałował. Był pewien,
że za chwilę minie jej ten szalony nastrój i sobie pójdzie. A jeśli nie, to jej
w tym pomoże. Musiał w końcu wyszykować się do wyjścia, żeby
znalezć się z dala od niej, z dala od niebezpiecznych myśli.
Przez chwilę Ava błądziła jeszcze wzrokiem po pokoju, by zatrzymać się
na ręczniku, który spoczywał na biodrach Caleba. Wyraznie zafalowały
280 ALLY BLAKE
jej piersi i teraz już naprawdę był gotów się na nią rzucić.
- Ten apartament należy do twoich rodziców?
- Nie, Avo, jestem już dużym chłopcem, który całkiem niezle zarabia,
więc stać mnie na takie ładne rzeczy.
- No tak, pracujesz dla Damiena...
- Nie pracuję dla Damiena, jesteśmy wspólnikami i zyski dzielimy na
dwie równe części. Nie mam ochoty cię przepraszać za to, że mi się
dobrze powodzi i nie muszę się martwić, skąd wezmę następnego
lamborghini. Przykro mi, jeśli się to kłóci z twoimi poglądami. Mam
nadzieję, że mimo wszystko będziesz spokojnie spać, tak jak o mój
spokojny sen dbają studolarowe prześcieradła z adamaszku i kołdra z
gęsiego puchu.
- Masz rację, komu potrzebna autonomia, jak ma centralne ogrzewanie.
Odwróciła się od okna i powolnym krokiem ruszyła prosto na niego.
Wtedy dostrzegł w jej oczach tę iskrę. Wcale nie przyszła tu dlatego, że
była wściekła. Zwyczajnie drażniła się z nim i doskonale wiedziała, co
robi. Czuł, że w gardle wzbiera mu potężny ryk, miał ochotę wykrzyczeć
cały swój ból, że odeszła przed laty, nie oglądając się za siebie, i teraz
znowu doprowadzała go do szaleństwa. Ale dziś już jej nie potrzebował,
choć wciąż bardzo pragnął.
- Jak tu dotarłaś? - zapytał, żeby zmienić bieg
ZWIETNA PARTIA
281
myśli. Trudno mu było znieść ten dystans, gdy dzieliło ich zaledwie parę
metrów i głupi ręcznik.
- Taksówką.
- A nie pociągiem, jak przystało na proletariat?
- Słyszałam, że Damien cię prosił, byś był dla mnie miły... W kuchni na
stole leżał jego portfel, więc pożyczyłam dwadzieścia dolarów. Cóż, jak
byłam w dołku... - Caleb roześmiał się, a ona podeszła bliżej. - Przez tatę,
który wciąż sprowadza mnie do parteru, i mamę, która zawsze dostaje to,
czego chce, i przez to agresywne dla otoczenia szczęście Damiena i
Chelsea. Pewnie jestem skazana na nieustającą porażkę, taka czarna owca
w rodzinie.
- A więc ojciec sprowadził cię znowu do parteru...?
Wzięła do ręki zaklejoną kopertę, która leżała na stole, i obróciła ją w
dłoni.
- Powiedział, że mam serce z kamienia. - Caleb aż syknął, ona zaś
wzruszyła ramionami. - Mocne, co? Ale najwyrazniej na to właśnie
zasłużyłam. Jazda taksówką trwała dostatecznie długo, bym uświadomiła
sobie, że w jednej sprawie miałeś rację... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl