[ Pobierz całość w formacie PDF ]
CzoÅ‚gaÅ‚ siê pod nogami, kluczyÅ‚, podrygiwaÅ‚, toczyÅ‚. Druidzi nadep-
tywali go i kopali. CzyjeS rêce szarpaÅ‚y go, ci¹gnêÅ‚y za wÅ‚osy, chwy-
taÅ‚y za rêce i nogi. GryzÅ‚, drapaÅ‚ i rozdawaÅ‚ ciosy na prawo i lewo.
Bezskutecznie.
UsÅ‚yszaÅ‚, ¿e ktoS wyje.
Owce, owce! £apcie owce! Nie pozwólcie uciec owcom!
Coraz wiêcej r¹k chwytaÅ‚o go. W koñcu zostaÅ‚ wyci¹gniêty z tÅ‚u-
mu i poczuÅ‚ las r¹k dookoÅ‚a. KtoS pchn¹Å‚ jego nogi i coS zamknêÅ‚o
siê z trzaskiem. PotoczyÅ‚ siê i zderzyÅ‚ siê z kimS.
Indy, nic ci nie jest? To był Shannon.
SpróbowaÅ‚ usi¹Sæ i oceniæ sytuacjê. ByÅ‚ zamkniêty w klatce, a ra-
zem z nim tÅ‚oczyli siê w niej Deirdre, Shannon i Williams.
S¹dzê, ¿e siê nam nie udaÅ‚o.
Drzwi klatki byÅ‚y zwi¹zane link¹, a druidzi odwrócili siê, aby
kontynuowaæ swoje zabawy, tak jakby nic siê nie staÅ‚o.
To moja wina odezwaÅ‚a siê Deirdre powinniScie uciec,
kiedy mieliScie szansê.
Nie rozwa¿aliSmy takiej mo¿liwoSci odrzekÅ‚ Indy.
Ale spójrz teraz na nas.
Indy wyci¹gn¹Å‚ rêkê po dÅ‚oñ Deirdre.
Nie martw siê. Powell nie mo¿e nas zabiæ na oczach tych
wszystkich ludzi. Mo¿e mySli, ¿e jest druidem, ale ¿yje w dwudzie-
stym wieku, tak jak my wszyscy.
Co powiedziałeS, Jones?
Indy spojrzaÅ‚ i nie mógÅ‚ uwierzyæ swoim oczom. Powell miaÅ‚ na
sobie tylko przepaskê na biodra oraz wieniec z laurowych liSci i ga-
Å‚¹zek. W jednej rêce trzymaÅ‚ harfê, a jego twarz byÅ‚a tak pokryta
makija¿em, ¿e przypominaÅ‚a maskê.
PowiedziaÅ‚em, ¿e nie mo¿esz nas zabiæ na oczach tylu ludzi.
Nie wszyscy s¹ tak wykolejeni jak ty. Nie ujdzie ci to na sucho.
Powell zaSmiaÅ‚ siê i przeci¹gn¹Å‚ rêk¹ po strunach harfy.
Jones, nie wiesz nic o mojej mocy. Oni widz¹ to, co ja chcê,
aby widzieli. Bêdziesz jagniêciem ofiarnym, i to wszystko. Nawet
teraz Smiej¹ siê i rozmawiaj¹& Powell znowu zagraÅ‚ na harfie.
Teraz moje maÅ‚e owieczki musz¹ iSæ, by siê dalej bawiæ, ale wróci-
my po was bardzo szybko.
Powell odszedÅ‚ w podskokach niczym nierozwa¿ne dziecko.
On jest szalony parskn¹Å‚ Shannon.
Deirdre ScisnêÅ‚a rêkê Indy ego.
MySlê, ¿e to, co powiedziaÅ‚, jest prawd¹. Musi jakoS sprawiaæ,
¿e ludzie widz¹ to, co on chce, ¿eby widzieli.
Indy obserwowaÅ‚ przez ¿erdzie bawi¹cych siê.
Zbiorowa hipnoza. CzytaÅ‚em, ¿e celtyccy druidzi mieli to opa-
nowane do perfekcji.
Powell byÅ‚ bardziej niebezpieczny, ni¿ przypuszczaÅ‚.
To wyjaSnia, dlaczego nie mogÅ‚em wystrzeliæ powiedziaÅ‚
Shannon. Po prostu pozwoliÅ‚em wyj¹æ sobie broñ z rêki.
To czary wycharczaÅ‚ Williams. Oto czym s¹, czarownika-
mi. CoS sprawiÅ‚o, ¿e upuSciÅ‚em nó¿, zanim mnie dotknêli.
Jakkolwiek na to spojrzeæ, nie mo¿emy im nic zrobiæ powie-
dziaÅ‚a Deirdre, skrywaj¹c twarz w dÅ‚oniach. JesteSmy jak mrówki,
które maj¹ zostaæ rozgniecione ich kciukami.
Nie mów mi nic o mrówkach zaproponował Shannon. Moje
nogi ci¹gle piek¹ od uk¹szeñ tych bestii.
Indy próbowaÅ‚ znalexæ wygodniejsz¹ dla siebie pozycjê. Z tego
miejsca mógÅ‚ zobaczyæ ¿ar ogniska na kamieniu ofiarnym.
Dobra, pomySlmy o tym przez chwilê zastanawiaÅ‚ siê na gÅ‚os.
Powell nie jest niepokonany. Mo¿e zdobyæ sobie chwilow¹ wÅ‚adzê
nad nami, ale nie kontroluje nas całkowicie. W przeciwnym razie
nie trzymałby nas w klatce.
Wiêc co? Nic nie robimy? zirytowaÅ‚ siê Shannon.
Musimy wymySliæ sposób na wyprowadzenie go w pole.
Ale jak? spytała Deirdre.
Przede wszystkim musimy wykorzystaæ jego niewiedzê. On
uwa¿a siê za silniejszego, ni¿ rzeczywiScie jest. WsadziÅ‚ nas do klat-
ki, ale nie zwi¹zaÅ‚ ani nie zakneblowaÅ‚. PoklepaÅ‚ siê po biodrze.
Zabrali mi webleya, ale nie zabrali mi bata.
Ani omfalosa, dodał w mySli.
Nie musi nas wi¹zaæ ani pilnowaæ wtr¹ciÅ‚ Williams. Nie
mo¿emy nic zrobiæ przeciwko niemu.
Mo¿e nie powinieneS zadawaæ siê ze zÅ‚ymi facetami powie-
dział sucho Shannon.
Nigdy nie byÅ‚em z Powellem. Nie mogÅ‚em temu zaradziæ.
Wydaje siê, ¿e to twój czêsty problem skomentowaÅ‚ Shan-
non.
Indy zamachaÅ‚ rêk¹, chc¹c, aby siê zamkn¹Å‚.
Jack, wystarczy. Tracisz czas.
Psst! Psst! usÅ‚yszeli. Odwrócili siê i zobaczyli Randy ego
kucaj¹cego przy klatce.
WynoS siê st¹d! warkn¹Å‚ Williams.
PowinieneS siê cieszyæ, ¿e tutaj jest powiedziaÅ‚ Shannon.
Mam nó¿, mogê wyci¹æ wam drogê ucieczki.
Indy wyci¹gn¹Å‚ rêkê na zewn¹trz klatki.
Daj mi go i wracaj szybko do powozu. Zaczekaj tam na nas,
je¿eli nie chcesz skoñczyæ tutaj.
Randy skin¹Å‚ gÅ‚ow¹, przeczoÅ‚gaÅ‚ siê do wewnêtrznego krêgu
kamieni i popêdziÅ‚ w ciemnoSæ. Indy zaS zacz¹Å‚ przecinaæ linkê za-
mykaj¹c¹ drzwi.
Rci¹gnijcie szaty, bêdziecie mogli szybciej biec powiedziaÅ‚.
Zobacz¹ nas zaprotestowaÅ‚ Shannon.
To nie ma znaczenia. I tak dla nich jesteSmy owcami, a nie
druidami.
Prawie koñczyÅ‚ ci¹æ linkê, kiedy Shannon dotkn¹Å‚ jego ramienia.
Schowaj nó¿.
UkryÅ‚ go w momencie, gdy do klatki zbli¿yÅ‚o siê kilku mê¿czyzn.
Otoczyli j¹ i chwycili wiklinowe poprzeczki. Jeden z nich poli-
czyÅ‚ do trzech i zgodnie podnieSli klatkê. Przeszli kilka kroków, po-
stawili j¹ na ziemi i zmienili pozycje.
Spory ciê¿ar powiedziaÅ‚ jeden z nich.
Nie jesteSmy owcami, chÅ‚opaki. Otwórzcie oczy! krzykn¹Å‚
Shannon.
Jeden z mê¿czyzn spojrzaÅ‚ na nich i Indy rozpoznaÅ‚ W¹skookiego.
Nie wszyscy z nas potrzebuj¹ hipnozy. Ale wasze wycie i krzyk
nie bêd¹ dziaÅ‚aÅ‚y na innych. Adrian jest potê¿ny. Wszystko, co bêd¹
słyszeli, to beczenie owiec składanych w ofierze.
Tym razem unieSli klatkê na ramiona i ruszyli dalej. TÅ‚um roz-
stêpowaÅ‚ siê, robi¹c im przejScie. Indy zobaczyÅ‚ pomarañczowe jê-
zyki ognia, strzelaj¹ce w niebo. MusiaÅ‚ coS zrobiæ, i to szybko.
Wyci¹gn¹Å‚ nó¿ i zacz¹Å‚ nim uderzaæ w rêce mê¿czyzn podtrzy-
muj¹cych klatkê. Zaczêli skowytaæ i wyæ. Krew trysnêÅ‚a z ran. Klat-
ka zakoÅ‚ysaÅ‚a siê, obni¿yÅ‚a ku doÅ‚owi, uderzyÅ‚a o ziemiê i rozpadÅ‚a.
Nó¿ jednak wypadÅ‚ z dÅ‚oni Indy ego.
Indy przecisn¹Å‚ swoje rêce i nogi przez rozbit¹ konstrukcjê i wy-
szedÅ‚ dziur¹. Pozostali wyczoÅ‚gali siê za nim. TÅ‚um patrzyÅ‚, prawdo-
podobnie niepewny tego, co widzi.
Indy chwyciÅ‚ Deirdre za ramiê.
Prêdko! krzykn¹Å‚.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]