[ Pobierz całość w formacie PDF ]

no niedawno wielk¹ i nieoczekiwan¹ przyjemnoSæ, raj luksusu
i grzechu albo chocia¿ dalek¹ podró¿, o której od wczesnego dzie-
ciñstwa nie umia³ przestaæ marzyæ. W³aSciwie nie przysiad³a siê
do mnie, tylko tak bezceremonialnie podesz³a, przysunê³a sobie
nog¹ krzes³o i zanim on, ten mê¿czyzna z jej wyobraxni, zdo³a³
zaprotestowaæ, ju¿ siedzia³a na krzeSle ca³ym ciê¿arem. By³o mi
wszystko jedno. Sk³ama³em. Nie by³o mi wszystko jedno. Kiw-
n¹³em jej na powitanie g³ow¹, on, jej wymySlony mê¿czyzna, by³
trochê skonsternowany, ale nikt poza ni¹ nie zobaczy³ go, bo nie
istnia³. Ja istnia³em. A nawet gotów by³em do niej zagadaæ.
Z g³ow¹ wspart¹ na d³oniach przypomina³a mi kogoS, o kim wo-
38
la³bym mo¿e nie pamiêtaæ. PomySla³em, ¿e jak i tamta ze wspo-
mnieñ musi byæ niesamowita w ³Ã³¿ku. Przez chwilê chcia³em
nawet zobaczyæ j¹ w akcji na ¿ywo, ale machn¹³em rêk¹, rzecz
jasna metaforycznie. Mam wra¿enie, ¿e ju¿ wtedy wiedzia³a, jak
to siê musi skoñczyæ. Nie patrzy³aby tak na mnie z ukosa, gdyby
mia³a choæ cieñ w¹tpliwoSci, ¿e ja nie wiem, ¿e i ona ju¿ wie, i ¿e
tak jest po prostu najlepiej. I by³o. I wiele dni póxniej, kiedy
byliSmy sami i kiedy mog³em podziwiaæ jej nie tylko cielesne,
ale i jasnowidzkie zdolnoSci, mia³em jeszcze ca³y czas na dnie
xrenic tamto dziwne, niesamowite spojrzenie. By³em wtedy
w nastroju lirycznym, nie wiedzia³em bardzo wielu rzeczy. Nie
wiedzia³em, dowiedzia³em siê póxniej, ¿e mySla³a wtedy o wy-
mySlonym, nieobecnym mê¿czyxnie, którego mia³em zast¹piæ
i którego, tak jest, zast¹pi³em, poniewa¿ ona tak chcia³a. Tak
musia³o siê staæ i tak siê sta³o.
Tak w³aSnie pozna³em Luizê, moj¹ jasnowidz¹c¹ kobietê, jej
cudownoSæ i jej ciemn¹ stronê, jej mySlenie i jej brak sceptycy-
zmu. A z ni¹ mog³em te¿ poznaæ marzenia niepospolitej kobiety,
bo by³a niepospolita tak bardzo, ¿e mog³a uchodziæ za wzór.
W Sèvres mog³aby le¿eæ po Smierci obok metrowej skali, jako
wzorzec wiadomo czego: niepospolitej kobiety.
*
I czym uraczy³a mnie ta niepospolita kobieta? I co siê okaza-
³o? I okaza³o siê, ¿e jak ka¿da przedstawicielka p³ci piêknej, jak
ka¿da po prostu kobieta o niczym innym nie marzy tak bardzo,
jak o szalonym uczuciu. A jeSli nie wrêcz o szalonym, to ju¿ na
pewno o wiecznym. Ka¿da straszliwa brzydula ¿yje tym przeko-
naniem. Ka¿da straszliwa brzydula i ka¿da supermodelka od-
prê¿a siê, fantazjuj¹c na temat swych wielbicieli. Znana mi
w ka¿dym calu swojego ponêtnego cia³a, wci¹¿ tajemnicza dla
mnie od strony swojej duchowoSci jasnowidz¹ca kobieta, z któr¹
dzieli³em i ³o¿e, i stó³, i na koniec wspólnie zebrany ksiêgozbiór,
nie by³a tu ¿adnym wyj¹tkiem, te¿ by³a we w³adzy Amora; Ku-
pidyna o maSlanym spojrzeniu wysoko stawia³a wSród bo¿ków.
Lubi³em czasem podra¿niæ tê jej biologiczn¹ ufnoSæ, tê ezote-
39
rycznie popart¹ wiarê pok³adan¹ w nieznanej przysz³oSci. Szcze-
gólnie, ¿e owa przysz³oSæ mia³a byæ raczej beze mnie  i przez to
o wiele szczêSliwsza ni¿ dotychczasowe przygody. W swych ja-
snowidzeniach moja szlachetna kobieta widzia³a nie raz dok³ad-
nie, jakie to szczêScie j¹ spotka. Ja by³em zaledwie przechod-
niem. Byæ mo¿e, nie bêdê siê spieraæ, byæ mo¿e, ¿e nawet prze-
chodniem nie potrafi³em zostaæ i przy przechodzeniu kula³em,
nie przechodzi³em doSæ szybko, prawdê rzek³szy to szed³em doSæ
wolno i czêsto bez sensu przystaj¹c. Wszystkie trudnoSci potê-
gowa³a okolicznoSæ wcale nie weso³a, ¿e ¿ywi³em kult ba³wochwal-
czy dla sekretów mojej jasnowidz¹cej Luizy. A szczególnie dla
jej, jak to nazwa³ poeta, wonnej i miodop³ynnej yoni, czaruj¹cej
`i wszechmocnej yoni, ekstatycznie doSwiadczanej yoni, czyli s³od-
kiej i goScinnej pizdy.
*
Wszechmocna i czaruj¹ca cipa, ta miodop³ynna yoni tylekroæ
ca³owana przeze mnie, tylekroæ dopieszczana szpara, pokryta
niewyobra¿alnym g¹szczem czarnych mocno skrêconych kêdzio-
rów, by³a dla jasnowidzki xród³em bólu, rozkoszy i szczêScia.
Patrzy³em, jak j¹ traktowa³a i wzrasta³em w pewnoSci, ¿e jest to
dla niej kapliczka mons pubis z wrotami labia minoris, z o³ta-
rzem i tabernakulum, skrywaj¹cym duchowoSæ clitoris, kaplicz-
ka ukrywaj¹ca zestaw prawd i tajemnic ¿yciowo najistotniej-
szych, które wcale nie ³atwo jest poznaæ. Dra¿ni¹ca bywa³a jej
pewnoSæ, bulwersuj¹ce by³o przekonanie mojej jasnowidz¹cej
¿ony, wyg³aszaj¹cej opiniê, ¿e w tej to malutkiej kapliczce, na
tym to w³aSnie o³tarzu odbywaæ siê bêd¹ co najmniej rytualne
eleuzyñskie misteria. Mój sceptycyzm, zazwyczaj doSæ znaczny,
na te s³owa rós³ i ogromnia³ i mówi³em, ¿e to tylko do¿ynki, ale
ona szepta³a:  Misteria .  Do¿ynki  powtarza³em g³osem wy-
kluczaj¹cym dyskusjê, gotowy w razie czego do sporu, choæ bez [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl