[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Kurier wydobył z teczki plik papierów.
- Przywiezliśmy przesyłkę - powiedział. - Eksponaty na pańską wystawę.
Dyrektor wziął machinalnie kopertę, wydobył list i jego brwi uniosły się do góry.
Szanowny Panie.
Usłyszawszy o Pańskiej wystawie, postanowiliśmy wykorzystać ją, aby zaprezentować
szerszej publiczności część kolekcji dzieł sztuki i antyków zabezpieczonych przez nasze służby
w ciągu ostatnich trzydziestu lat. Proszą potraktować je jako depozyt, a gdy ekspozycja
będzie zmieniana, prosimy o kontakt pod podanym adresem meilowym.
Z poważaniem
Mjr Zdzisław Piorun
Rzucił okiem na pieczątkę.
- Celnicy z przejścia granicznego w Dorohusku? - zdumiał się. - To przez naszą
wschodnią granicę przepływają staroegipskie dzieła sztuki? Myślałem, że tylko ikony...
Ruszył do furgonetki. Kilka niedużych, drewnianych skrzynek i jedna wielka,
podłużna. Przy pomocy ochroniarza przewiózł to wszystko do magazynu. Spojrzał na
zegarek. Dzień pracy już się właściwie skończył, ale ciekawość przemogła. Skrzynki były
zapieczętowane paskami papieru z pieczątkami Straży Granicznej. Zrywał plomby i podnosił
wieka.
Posążek bogini Izydy, trzymającej syna Horusa, jakieś okrągłe naczynie ozdobione
hieroglifami, figurki uszebti - umieszczane w grobowcach statuetki sług zmarłego, mające
chronić go przed pracą fizyczną na tamtym świecie... Wreszcie największe pudło. Podniósł
wieko, domyślając się, co kryje wewnątrz.
Sarkofag z drewna, pokrytego warstewką gipsu i pociągniętego werniksem.
Wymodelowana na wieku twarz zmarłego spoglądała w wieczność oczyma wykonanymi z
kolorowych kamieni. Wewnątrz zapewne spoczywała mumia właściciela...
Dyrektor opuścił wieko i długo uspokajał kołatanie serca.
- Rewelacja - wyszeptał w ciemność. - Po prostu rewelacja.
Zamknął starannie drzwi magazynu. Uruchomił wszystkie alarmy.
Ochroniarz w pomieszczeniu przy wejściu pozdrowił go na odchodnym.
- Pamiętaj - przykazał mu dyrektor. - Nie otwieraj nikomu, choćby był to twój ojciec.
- Jemu na pewno nie otworzę, nie lubię wizyt dentystów po nocy - zażartował
strażnik.
Ulica była pusta, cicha i spokojna. Jednak pan Zbigniew czuł przez skórę, że jest to
cisza przed burzą. W wieży katedry zaczaili się Pan Samochodzik, Paweł Daniec i
nadkomisarz policji... Przez całą noc nie spuszczą z oka budynku muzeum. Naprzeciwko, w
zamku, także ktoś będzie, w razie czego pospieszy z pomocą... %7łałował, że nie zgodzili się,
by im pomógł, ale rozumiał, że pewne sprawy należy zostawić fachowcom. Westchnął i
poczłapał do domu.
***
Stary magazyn muzealny, regały z pudłami i skrzynkami drzemały w ciemności.
Panowała niczym niezmącona cisza. Gdzieś zachrobotał kornik. Sarkofag z egipską mumią
leżał w przejściu pomiędzy regałami. Nieoczekiwanie jego wieko drgnęło i uniosło się o pół
centymetra. Coś trzasnęło i silne ręce popchnęły je dalej. Dyrektor Pieńczykowski miał dużo
szczęścia, że tego nie widział. Scena, niczym żywcem przeniesiona z niskobudżetowego
horroru, mogłaby przyprawić go o zawał serca...
Z wnętrza starożytnej trumny podniosła się jednak nie mumia owinięta w zetlałe
bandaże, ale zupełnie współczesny, litewski kompozytor i muzyk Vytautas. Przeciągnął się i
sięgnął do skrzyni po latarkę. Poświecił wokoło i poskrobał się w głowę. Był trochę
rozczarowany, liczył na to, że sarkofag od razu trafi na salę wystawową, ale z drugiej strony,
dobry i magazyn...
Przerzucił sobie przez ramię plecak z wyposażeniem i podszedł do drzwi. Stalowe
wrota wyglądały niezwykle solidnie, ale to go nie stropiło. Zaczął od zdemontowania alarmu.
Dwadzieścia pięć minut pózniej, odetchnąwszy z ulgą, przystąpił do cięcia żydowskim
włosem solidnych, stalowych rygli. Pracę skończył o północy. Spojrzał z frasunkiem na
zegarek. Mało czasu...
Wdrapał się po schodkach na pięterko. Gabinet dyrektora powinien zawierać sejf...
Drzwi strzegł jeszcze jeden alarm, na szczęście dość prymitywny, dwadzieścia minut na
zbadanie schematu i trzy minuty przecinania kolorowych kabelków. Większy problem
stanowiły dwa zamki szyfrowe. Ile czasu zajęłoby sprawdzanie miliarda kombinacji? Gdyby
robił po tysiąc prób dziennie... Obliczył w pamięci: 2700 lat. Niezle. Przy odrobinie szczęścia,
po pięciu tysiącach lat sforsowałby te drzwi wytrychem. Tam jednak, gdzie zawodzi intelekt,
pomaga brutalna siła fizyczna... Wydobył z plecaka tak zwane urywki, specjalne wytrychy z
tytanu, służące do łamania zapadek zamków. Wetknął jeden pasujący do dziurki od klucza,
przez uszko przełożył metrowej długości stalowy pręt i uwiesił się go.
Zamek miał bardzo solidną konstrukcję, ale już po kilku minutach pracy coś głośno
chrupnęło. Po chwili puścił i drugi. Gabinet miał okno wychodzące na ulicę, więc Litwin
założył gogle noktowizyjne. Na wszelki wypadek trzymał się z dala od szyb. Stary sejf,
zamek kodowy na pokrętła... Przyłożył ucho do stalowej ścianki i po kilku minutach otworzył
go na słuch, niczym Egon Olsen z duńskiej komedii. Nie otwierał jednak jeszcze stalowej
szafki. To byłoby za proste. Alarm był zaczepiony niezwykle sprytnie, udało się go jednak
znalezć i unieszkodliwić. Otworzył metalowe drzwiczki, grube na dziesięć centymetrów. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl