[ Pobierz całość w formacie PDF ]

francuskiego sera, na piętrze poświęconym gospodar-
stwu domowemu obejrzała zestaw niemieckich naczyń
kuchennych, oglądała prześcieradła i ręczniki, ceramikę
50 STRACH PRZED MIAOZCI
i szkło, aparaty radiowe, wreszcie w dziale zabawek
przyjrzała się dokładnie nowemu elektronicznemu
robocikowi.
Przechadzając się powoli po piętrze z damską
garderobą, zauwa\yła doskonale skrojoną małą czarną
sukienkę zaprojektowaną przez jej ulubionego projek-
tanta. Postanowiła ją przymierzyć.
Zabrała ją do przymierzalni i właśnie stała w kabinie
ubrana tylko w staniczek, rajstopy i haleczkę, kiedy
ktoś energicznie odsunął kotarę. Zdumionej i za-
skoczonej Caro ukazała się odbita w lustrze twarz
Gilhama Martella.
- No, dobra. Co to ma znaczyć? - wyrzucił z siebie
ze złością.
Za Martellem stała kierowniczka działu i niemłoda
klientka, z przerzuconą przez ramię suknią. Caro
zarumieniia się,
- Proszę zasunąć kotarę! Ludzie na mnie patrzą!
Gil spojrzał w lustro, zobaczył przyglądające się im
kobiety, ale zamiast się wycofać, wszedł do ciasnej
kabiny i zasunął za sobą kotarę.
- Proszę natychmiast wyjść! - za\ądała Caro
i odwróciła się tyłem do intruza.
Zauwa\yła, \e Gil ma na sobie ciemne wizytowe
ubranie w cieniutkie szare paski. Rozpięta marynarka
ukazywała dobrze dopasowaną kamizelkę. Ten wy-
tworny strój jeszcze silniej podkreślał jego agresywną
męskość.
- Nie ruszę się stąd - powiedział stanowczym
tonem - dopóki nie dowiem się, dlaczego pani nas
znowu szpieguje.
Wpatrywał się bezczelnie w jej lustrzane odbicie.
Wodził wzrokiem po jej ciele, po krągłych białych
piersiach uwięzionych w koronkowych miseczkach
stanika, po smukłych udach obleczonych cielistymi
pończochami, po gładkich ramionach, pośladkach
STRACH PRZED MIAOZCI 5 1
unoszących leciutko jedwabną haleczkę. Pod naporem
jego wzroku Caro zaczęła dr\eć jak w gorączce.
Ogarnęła ją pogarda dla samej siebie. Dlaczego ten
człowiek tak na mnie działa? Dlaczego czuję się tak
strasznie za\enowana? Przecie\ gdyby to była pla\a,
miałabym na sobie znacznie mniej ni\ teraz i nic bym
sobie nie robiła z jego bezczelnej miny.
Chwyciła le\ącą na krześle sukienkę i zakryła się nią.
- Pan nie odpowiada na moje telefony. Musiałam
wymyślić coś, co zwróciłoby na mnie pańską uwagę
- powiedziała, jak mogła najspokojniej.
- Chciała pani zwrócić na siebie moją uwagę?
Doskonale. Skoro tak bardzo pani na tym zale\y...
Jedną ręką wyrwał jej suknię, rzucił ją na podłogę,
a drugą powiódł delikatnie i powoli po jej boku, od
piersi a\ po udo. Nogi ugięły się pod Caro, krew
uderzyła jej do głowy.
Po drugiej stronie kotary rozległy się kroki.
- Proszę mnie puścić! - szepnęła Caro. - Proszę
stąd natychmiast wyjść! Muszę się ubrać!
Jak\e się bała publicznej sceny. Miała jeszcze \ywo
w pamięci tę okropną historię z detektywem wlokącym
ją przez cały magazyn. Myślała, \e je\eli Gil dowie
się, i\ znowu zjawiła się w jego królestwie, przybiegnie
i za\ąda, \eby poszła z nim do jego gabinetu. Nie
wpadło jej do głowy, \e zachowa się w podobny
sposób.
- Jak pan śmie mnie dotykać! - szepnęła znowu.
- Proszę zabrać ręce!
Gil nie odpowiedział, ale te\ jej nie puścił. Odwrotnie,
przylgnął całym ciałem do jej pleców i uśmiechał się
do jej lustrzanego odbicia wyzywającym, pogardliwym
uśmiechem, poło\ył głowę na jej gołym ramieniu
i przycisnął swoje chłodne usta do jej gorącej skóry.
- Ma pani piękne ciało - wymamrotał. - Bardzo
pociągające.
52 STRACH PRZED MIAOZCI
Wsunął rękę pod koronkowy staniczek. Mimo woli
Caro wzdrygnęła się z rozkoszy.
Gil obserwował ją dalej w lustrze i z zadowoleniem
stwierdził, \e osiągnął zamierzony efekt. Jej usta
rozchyliły się, przymknęła powieki, wstrzymała oddech.
Uśmiechnął się z dyskretną ironią.
- Niestety, jestem dzisiaj bardzo zajęty. Pani pozwo
li, \e powrócę do pracy - powiedział i odsunął się.
Caro wyprostowała się szybko, chwyciła swoją
suknię i zaczęła się gorączkowo ubierać.
Gil przyglądał się jej rozbawionym wzrokiem.
- Gdy zobaczyłam pana po raz pierwszy - powie
działa Caro, odzyskując panowanie nad sobą - zrobił
pan na mnie bardzo niemiłe wra\enie. Gdy zobaczyłam
pana po raz drugi, spodobał mi się pan jeszcze mniej.
Dzisiaj przekonałam się ostatecznie, \e nie zyskuje
pan przy bli\szym poznaniu. Odwrotnie. Jest pan po
prostu obrzydliwy. Patrzeć na pana nie mogę.
- To dziwne, bo przed chwilą odniosłem zupełnie
inne wra\enie - roześmiał się Martell. - Je\eli o mnie
idzie, to, owszem, mogę na panią patrzeć, i to
z przyjemnością. Szczególnie kiedy jest pani w samej
bieliznie. Czy musi pani koniecznie nakładać na siebie
tę suknię? Aadna to pani nie jest, ale ma pani
zupełnie niezłą figurę. Całkiem, całkiem!
- Niech\e się pan wreszcie zamknie! - obruszyła
się Caro. - Ludzie słuchają!
Wyjęła z torebki grzebyk i szybko przeczesała
włosy. Z trudem powstrzymywała dr\enie rąk. śaden
mę\czyzna jeszcze nigdy tak na nią nie podziałał. Nic
z tego nie rozumiała.
Gil Martell odsunął kotarę, Caro przerzuciła przez
ramię czarną sukienkę, po wyjściu z kabiny wręczyła
ją sprzedawczyni, oświadczyła, \e jej nie kupuje,
i zastanawiała się nad tym, co te\ sobie ta dziewczyna
o niej myśli i ile usłyszała z tego, co działo się
STRACH PRZED MIAOZCI 53
pomiędzy nią a Gilem. Idąc za nim ku windzie miała
wra\enie, \e wszyscy klienci przyglądają się jej i szepczą
za jej plecami.
Weszli do windy i bez słowa pojechali na górę.
Sekretarka rzuciła Caro lekcewa\ące spojrzenie.
- Było kilka pilnych telefonów - powiedziała do
Gila. - Zostawiłam notatkę na pańskim biurku.
- Dziękuję. Proszę mnie teraz z nikim nie łączyć.
Wprowadził Caro do gabinetu, zamknął drzwi,
szybkim krokiem podszedł do swojego biurka, usiadł
za nim i gestem ręki wskazał stojący naprzeciwko
fotel. Caro rozsiadła się wygodnie, skrzy\owała swoje
długie nogi i z pewnym za\enowaniem zauwa\yła, \e
Gil przygląda się ka\demu jej ruchowi z wielką uwagą.
- No więc? - odezwał się. - Czym mogę pani słu\yć?
Nawet w doborze słów było coś aroganckiego.
- Mam dosyć tych głupich \artów... - zaczęła.
- A ja nie.
- Je\eli pan sobie wyobra\a, \e z panem flirtuję, to
myli się pan - rozgniewała się Caro.
- No dobrze, moja droga, niech mi pani powie,
o co pani chodzi, byle szybko. Jestem bardzo za
pracowanym człowiekiem.
- Wobec tego niech pan przestanie bawić się moim
kosztem. I nie udaje, \e nie wie, po co tu przyszłam. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grzeda.pev.pl